Pustynia

Brak, pustka, ubóstwo, zagubienie, trud, wysiłek. Pustynia kojarzy się nam z brakiem - dobrych warunków do życia

Nawet gdy ktoś decyduje się odejść lub musi uciec na pustynię, jest to pobyt tymczasowy, pozbawiony dotychczasowych wygód i bezpieczeństwa. Na pustyni się bywa, przez pustynię się przechodzi, nawet jeśli się na niej żyje, to koczowniczym trybem życia.
Pobyt na pustyni jest przeżyciem ekstremalnym- fizycznie i duchowo, jest zawieszeniem reguł  życia.  Człowiek przestaje być panem siebie i swojego losu. Jego życie zależy od praw natury i tego, czy uda mu się do nich dostosować. Na pustyni człowiek przestaje być panem siebie i odkrywa nad sobą Moc.
Nie bez przyczyny  religie świata kształtowały się na pustyni a przeżycie tego ekstremalnego doznania  wpisane jest niemal we wszystkie w rytuały przejścia i wtajemniczenia  /pobyt w lesie/dżungli/, wejście na wysoką górę, pobyt w ciemności, samotności, milczeniu/.
Na pustyni, by przeżyć, człowiek odwraca się od siebie i zwraca do Boga. Zarówno kontakt z pięknem natury, jak i surowymi warunkami życia ukazuje człowiekowi jego małość a wielkość Boga.


Ale na pustyni można przeżyć, przestrzegając jej praw. Zatem ową wielkość i małość można połączyć co jest sednem przeżycia mistycznego- doświadczenia pustyni.
To doświadczenie nas oczyszcza z tego co zbędne, doczesne, chwilowe- i wzbogaca w umiejętność dostrzegania spraw ważnych. Doświadczenie pustyni przenosi psychikę człowieka od  codzienności do duchowości. Każde nawrócenie wiążę się z jakimś przeżyciem pustyni.
Niekoniecznie musi to być prawdziwa podróż lub specjalny rytuał. Może to być utrata pracy, bliskich, majątku, niesłuszne oskarżenie, uwięzienie, doświadczenie choroby swojej lub bliskiego, bezdomności- przeżywane z poczuciem własnej niemocy i jednoczesnym głębokim zawieszeniu w ręce Boga. Doznanie bycia owym „ziarnkiem piasku w oceanie Miłosierdzia,” wyśpiewane w ekstazie przez siostrę Faustynę.
Lęk i ekstaza to awers i rewers przeżycia pustyni. Ono zachwyca i przeraża. Często nie wybralibyśmy go dobrowolnie, lecz później staje się naszym najważniejszym doświadczeniem.


Słuchając tak o przeżyciu pustyni i obserwując u innych jego owoce sami chcielibyśmy coś takiego przeżyć. Zabiegani w codzienności budujemy pustelnie, maleńkie raje na ziemi, w których chcemy doznać luksusu obcowania z Bogiem. Wygody pozbycia się nadmiaru rzeczy i powinności. Tak rozumiana i budowana pustynia może być miejscem odpoczynku, odnowienia życia religijnego lub przypomnieniem wcześniejszego przeżycia pustyni. Może jednak prowadzić do pokusy „luksusowego ubóstwa”, czyli prób całkowitego kontrolowania swego życia, także duchowego. Sądzimy, że oddajemy się Bogu- ale tylko po swojemu. Nie pozwalamy Mu porwać się w wirze pustynnego wichru.


On to i tak z nami czyni. Kiedy miłujemy spokój, majestat i urok pustyni, Bóg prowadzi nas na jej ciemną stronę.
Nagle dostajemy pracę i nie możemy już spędzać tyle czasu na modlitwie, bo pracujemy na zmiany i w niedziele. Nagle musimy pomóc przy chorym dziecku lub starszej osobie i weryfikujemy swoje plany rozwoju religijnego w braku cierpliwości, sił fizycznych, praktycznych umiejętności, braku chwili dla siebie i na modlitwę- a nasz służba jakoś nie staje się modlitwą…


Nagle sami lądujemy w sali szpitalnej, gdzie fizjologia przytłacza duchowość.
Najdziwniejsze jest to, że jeśli w tym chaosie, zagubieniu, natłoku irytacji i rozproszeń nadal chcemy pamiętać o Bogu, chcemy, choć nam się to nie udaje- te właśnie „zakłócenia i utrudnienia” życia duchowego kształtują je w nas najbardziej. To jest tajemnica działania Bożego, tajemnica rozdarcia psychiki i duchowości człowieka. Musimy uwolnić spod kontroli psychiki swoje życie duchowe, by Bóg mógł je w nas kształtować. I temu służy właśnie przeżycie pustyni- zarówno z jego ciemnej, jak i jasnej strony.


Podobnie było w życiu brata Karola. Nawrócił się obserwując ludzi pustyni, ich modlitwę i poczucie sacrum.
Bóg kształtował jego duchowość w pustelni w Nazarecie. Pisma brata Karola z tego okresu pełne są zachwytu nad samotną modlitwą wśród gwiazd.
Ale później Bóg wyprowadził go na ciemną stronę pustyni, gdzie brat Karol dzień w dzień odrywany był od modlitwy przez banalne, prozaiczne sprawy Tuaregów, żołnierzy, podróżnych…W tych sprawach kształtowała się jego cierpliwość i pokora. Dzięki zadaniom ponad siły brat Karol pojął, że nie podoła im sam i trzeba założyć zgromadzenie…
Wspólnota to kolejny owoc pustyni. Ale to już inny temat.
Agnieszka Pilch

 

Pustynia kojarzy się najczęściej z Saharą. Piasek i piasek i nie ma gdzie oka zatrzymać.
Ja się boję takiej pustyni. Niebo zlewa się z ziemią, tak, że mogę się na niej zgubić.
Dla mnie pustynia jest takim miejscem, gdzie się mogę wyłączyć z tego, co robię, mieć czas, żeby pobyć z panem Bogiem. Ja i Pan Bóg. Poprzytulać się do Niego, naładować Jego mocą, Jego pokojem i Jego poczuciem bezpieczeństwa. Uświadomić sobie, że zawsze jest przy mnie. Ba, nawet we mnie. Może to być w zaciszu domu, może to być przed wystawionym Najświętszym Sakramentem, albo rozkoszując się Jego obecnością po Komunii Św.
Zależy to od warunków, od potrzeby, od okoliczności. Gdy człowiek naładuje się Bogiem, łatwiej mu iść do bliźnich i promieniować światłem, które Bóg w nas wlewa. Przecież to przez nas, Bóg chce się pokazywać drugiemu człowiekowi.
Od czasu do czasu, trzeba pobyć na takiej pustyni, żeby łatwiej wejść w codzienność.
Uświadomić sobie, że Bóg chce się nami, swoimi dziećmi, posługiwać.
Lubię swoją pustynię i bardzo jej potrzebuję.
Danuta Łukaszewiczowa

 

Pobierz artykuł: Pustynia