Bycie dla bliźniego

W jednym ze swoich listów ojciec Voillaume mówi o dwóch istotnych wartościach w powołaniu uczniów brata Karola. Są nimi pustynia i uszanowanie ludzi.

 

Jesteśmy szaleni, gdy chcemy żyć tak, jak żyjemy. Tak trzeba być szalonym, aby pośród świata pragnąć żyć w czystości, w bezpłodności ludzkiego życia, w ubóstwie, zmęczeniu, zabieganiu. Tak żyć pośród ludzi, którzy żyją głównie dla pieniędzy i przyjemności. Dlaczego w ten sposób? Czy nie lepiej odizolować się klauzurą od najcięższych walk? I jak nie odczuwać pokusy świeckiego życia pełnego pasjonującego działania w realizowaniu dzieła czysto ludzkiego?  – tak pisał do Małych Braci Jezusa w 1956 roku René Voillaume, pierwszy ich przełożony. Życie oparte na radykalizmie wiary musi szokować. Co znaczy – radykalnie żyć Ewangelią? To wykonywać polecenia Chrystusa szczerze i odpowiedzialnie, z miłością. Radykalnie – znaczy mieć odwagę do przekraczania granic ustanawianych przez dzisiejszy świat. Radykalne naśladowanie Jezusa to ciągłe wypełnianie własnej egzystencji treścią Chrystusowej nauki: kto nie miłuje brata swego, którego widzi, nie może miłować Boga, którego nie widzi. Przekonujemy się, że Jezus ciągle więcej od nas wymaga, a nas nie stać na przekroczenie istniejących, często wygodnych, przyzwyczajeń. Tymczasem Duch Święty mobilizuje nas i daje odwagę do przekraczania granic zabezpieczających nasze dobre poczucie spełnionego obowiązku. Radykalizm ewangeliczny to nie tylko prawość etyczna, to nie rewolucyjna walka o zmiany społeczne. To radykalizm wiary. Wiara zaś to posłuszeństwo Bogu objawiającemu prawdę. Życie radykalnie według Ewangelii może okazać się – po ludzku – niemożliwe. Wystarczy opuścić przestrzeń wiary i natychmiast zaczyna triumfować ludzkie wyrachowanie. Radykalizm więc nie powinien być dodatkiem do naszego życia, lecz powinien stanowić fundament.
W jednym ze swoich listów ojciec Voillaume mówi o dwóch istotnych wartościach w powołaniu uczniów brata Karola. Są nimi pustynia i uszanowanie ludzi . Ta ostatnia wartość pozwala zrozumieć znaczenie tego, co nazywamy obecnością wobec ludzi. Nade wszystko chodzi tu o przyjaźń, o towarzyszenie, trwanie i uczestnictwo. Nasz Pan przyszedł do wszystkich ludzi, trudno jest jednak wierzyć w to tym, którzy z powodu swej rasy lub sytuacji życiowej są prześladowani, opuszczeni czy cierpią niesprawiedliwie. Bardzo dobrze rozumiał to brat Karol, który potrafił dzielić ich los, żyjąc jak oni, upodabniając się do nich, aby doznając uszanowania, mogli odnaleźć swą godność ludzką oraz by zrozumieli, że Jezus przyszedł także do nich i że można żyć po chrześcijańsku w każdych warunkach.
Karol realizuje swoje powołanie w świecie biorąc sobie za przykład do naśladowania życie Świętej Rodziny Jezusa. Jezus przyjmując życie w Nazarecie, jest posłuszny Ojcu, który zaplanował i wybrał dla Niego życie wśród ludzi i dla ludzi. Jezus był pełen miłości do ludzi – jak bardzo musiał kochać człowieka skoro identyfikował się z ludźmi małymi i ubogimi. Stając się jednym z ludzi, Jezus chce pokazać wzór człowieczeństwa, jaki Bóg chciał przekazać światu. Dla Karola Jezus jest nie tylko jednym z ludzi, ale i ostatnim z ludzi . W czasie swojej obecności w Afryce sporo czasu brat Karol poświęca na praktykowanie miłości bliźniego. Chce iść wśród ludzi i żyć dla nich, naśladując Jezusa z Nazaretu. Kieruje nim dobro drugiego człowieka, aby poznał on miłość Boga do człowieka. Przybycie i osiedlenie się na terenach Algierii nie było ucieczką od świata, któremu dotychczas służył Karol. Mały Brat poszukiwał człowieka, zwłaszcza tego najbardziej potrzebującego. Buduje relacje z ludźmi w zjednoczeniu z Jezusem, zanosząc Go w ten sposób między ludzi. Ma gorące pragnienie, by Jezus stał się obecny między ludźmi, z którymi żyje. W liście do o. Gubin z 31 sierpnia 1901 roku pisze, że: miłość każe mu iść, by być blisko ludzi, którzy są zagrożeni, ponieważ głęboko wierzy, że wszystkie dusze są stworzone, by kochać i służyć Jezusowi. Chce wejść między muzułmanów, by przygotować drogę ewangelizacji poprzez nawiązywanie relacji z nimi. Chce dać się poznać i kochać siłą miłości, łagodności i cierpliwości. Chce otrzymać łaski Ducha Świętego dla ludzi poprzez Eucharystię i praktykowanie cnót.
Dla Karola obecność w świecie to obdarowanie ludzi miłością i zaangażowanie się w ich sprawy. Całym swoim życiem realizował miłość bliźniego według słów Jezusa skierowanych do tłumu w Kazaniu na górze. Chce wejść wśród ludzi i dać się pokochać, bo każdy człowiek został stworzony by kochać Jezusa . Dla Karola wzorem służby drugiemu człowiekowi jest sam Jezus. Wcielenie jest aktem miłości Boga do ludzi. Wszystko, co czyni dla ludzi, czyni dla naśladowania Jezusa, Jego prostoty, ubóstwa i poniżenia. Przykazanie miłości to dzielenie się z drugim Jezusem. Poprzez dobroć i miłość można sprawić, że Jezus będzie błogosławiony przez ludzi.
Kochać Jezusa i żyć dla niego, w swoim sercu nosić pragnienie miłości każdego człowieka jako swego brata to zadanie wciąż aktualne. Dla ukazania czym jest obecność wśród ludzi zostaną przedstawione fragmenty listów Małych Braci Jezusa pisane z ich wspólnot rozsianych po całym świecie. Próbują oni się dzielić tym, czym żyją, tym co głęboko przeżywają i co stanowi ich powołanie. Ich życie, jako uczniów Karola jest pięknym przykładem zrozumienia i oddania się duchowości nazaretańskiej.
Ostatnie jedenaście lat swego życia Karol de Foucauld przeżył w samym sercu Sahary, w górach Hoggaru pośród Tuaregów, ludzi pustyni, którzy twarze mają cały  czas zakryte. Karol pragnął być dla nich bratem, stać się dla nich przyjacielem. Było więc zrozumiałym, że jego uczniowie pragnęli kontynuować tę obecność.
Tazruk, Algieria (1969): Uczestniczymy tutaj w życiu małej grupki ludności odizolowanej od innych w środku pustyni. Gdziekolwiek by się poszło, trzeba przemierzyć co najmniej dwa dni drogi, aby dotrzeć do najbliższej miejscowości. Aby dojść do Tamanrasset potrzeba pięciu lub sześciu dni, a jest to jedyne miejsce, gdzie znajdują się sklepy. Ludność wegetuje – tragicznie niedożywiona. Brak ogniska domowego, w którym można by czuć się szczęśliwym, lęk przed pozostaniem samemu z głodem swoim i głodem najbliższych, każe ludziom szukać towarzystwa innych – nie tyle, aby być razem, ale by nie nieść w pojedynkę swej nędzy. Życie to byłoby nie możliwe, gdyby nie światło wiary w miłosierdzie Boże. Skarbem tego nędznego życia są wartości religijne islamu (…). Podjęliśmy wszystkie możliwe prace, począwszy od murarki, potem mechaniki, uczenia w szkole, pracy w kuźni, wypasania kóz, wszystko to bez żadnych widocznych zmian w naszym statusie społecznym. Po ludzku patrząc, nasze życie wspólnotowe jest czymś niepozornym – małą wspólnotą ludzi głęboko kochających, poświęconych Bogu, żyjących ubogo i bez hałasu, przyjmujących wszystkich, którzy przychodzą. (Abdallah) .
W Afryce, tam gdzie poziom życia jest jeszcze bardzo niski i gdzie odczuwa się niekiedy wielką potrzebę bycia z nimi, ta forma życia kontemplacyjnego wśród ludzi, czasami spotyka się z niezrozumieniem. Obserwując braci żyjących wśród ludzi, uczestniczących we wszystkim co tworzy ich życie, w nędzy, prostocie, można czasem zadawać sobie pytanie: Komu ma to pomóc? Czy prowadząc duszpasterstwo, szkołę, czy wtedy bracia nie byli by bardziej pomocni? Ta forma życia kontemplacyjnego jest jak najbardziej uzasadniona i konieczna, po to, aby ludzie mogli odkryć i przyjąć Jezusa, który współcierpi razem z tymi, którzy cierpią. Mali Braci są światłem i drogowskazem dla miejscowych księży, zakonników, którzy dźwigając ciężar trudnej rzeczywistości.
Tanzania, Murugaragara (1985): Ludzie są zniechęceni, gdyż nie widzą rezultatów swej ciężkiej pracy, nie wiedzą po co i dla kogo pracują. Żyją ubogo i często w nędzy, gdyż na rynku i w sklepach nic nie można kupić, równocześnie zmuszeni są do pracy w kolektywie przez dwa lub trzy dni
w tygodniu, co nie pozostawia im zbyt wiele czasu na pracę we własnym gospodarstwie. Mają trudności z kupieniem łyżki soli lub kawałka mydła, o cukrze lepiej nie mówić, zapomnieli już jego smaku. Czy sposób naszego życia jest rzeczywistym udziałem w warunkach życia tych, którzy nas otaczają? Nie sądzę. Jedna sprawa wydaje mi się jednak oczywista: w jakiś sposób musimy zapłacić swoją własną osobą dobro całej wioski, dla jej przemiany ku życiu bardziej godnemu człowieka i ludzkiej wspólnoty. Jeśli nie możemy zmienić struktur, moglibyśmy być może włączyć się w prace, które służą pewnemu rozwojowi na poziomie, który odpowiada i nam, i ubogim. Co nas bardzo zachęca na tej drodze „małych rzeczy”, to nadzieja, że w wiosce nasz wysiłek może przyczynić się do stworzenia poczucia jedności i wzajemnego zaufania. Jeśli chcemy być prawdziwi w naszej relacji z Bogiem, z innymi i z samymi sobą, nie możemy tej pracy zaniechać. Podobnie jak ludzie z naszej wioski, my również winniśmy czekać na dobrobyt, który ma nadejść. (Bruno) .
Nie sposób ukazać skomplikowaną sytuację społeczną, ekonomiczną lub polityczną krajów Ameryki Łacińskiej. Próbując żyć wśród ludzi prostych, bardzo szybko bracia doświadczają na sobie twardość życia ubogich, ich cierpień, nadziei i trosk. Prowadzi to do przeżywania wszystkiego w odniesieniu do Boga, prowadzi do modlitwy, która powoduje, że ich całe życie zostało złożone Jezusowi.
Argentyna, Buenos Aires (1970): Jak odbudować utraconą więź, aby obecność Kościoła w świecie ubogich była wiarygodna? My, Mali Bracia, będąc umieszczeni u progu tej rzeczywistości, ze względu na solidarność z ludźmi, nie możemy pozostać obojętni wobec tych wszystkich podstawowych pytań, które także i nas dotykają z bliska. Nasza postawa będzie wyrażała się przez otwartość i zrozumienie wobec tych wszystkich, którzy przychodzą , by powierzyć nam swoje niepokoje i codzienne zmagania się z trudnościami. Nasze życie czerpie sens z wymiaru o wiele głębszego, z miłości do Kogoś, w Kim odnajdujemy dobro ofiarowane wszystkim ludziom. (Gerard) .
Rozwój ekonomiczny Europy pociągnął za sobą napływ wielu robotników, przybywających nie rzadko ze swoimi rodzinami. Ich los jest wezwaniem dla całego Kościoła – podejmują je również Mali Bracia i Małe Siostry Jezusa, aby krzyczeć Ewangelię całym swoim życiem oraz być przyjaciółmi dla tych, którzy nie mają przyjaciół .
Polska, Izabelin (1988): Przybyliśmy tam bez żadnej etykietki „zakonników” i dopiero w miarę upływu czasu zaczęliśmy się poznawać z sąsiadami. Szczególnie czujemy się związani z mieszkańcami kilkunastu domków rozrzuconych na skraju lasu, w których i my mieszkamy. Nic nie jest tu obojętne – począwszy od choroby, trudności materialnych, kłótni rodzinnej po urodzeniu się dziecka. To cała powszedniość, w której chcemy uczestniczyć, modląc się za każdego z nich, odpowiadając na potrzeby w miarę naszych możliwości, starając się rzeczywiście być wśród nich świadkami Boga, dla którego każdy z nich jest niepowtarzalny i godny miłości. Chcemy żyć tak, jak oni i to jest warunkiem rzeczywistego zakorzenienia się wśród nich. Jeden z nas pracuje na okolicznych budowach. Ciężka i brudna praca, którą wykonuje z całą kompetencją murarza, jest dla sąsiadów dopełnieniem obrazu naszego życia.  Jakość tej pracy i podejście w niej do ludzi wyznacza sposób patrzenia innych na nas i stopień akceptacji naszego życia. Drugi z braci dojeżdża do miasta, gdzie pracuje jako konserwator – stolarz w placówkach służby zdrowia. Jego codzienna droga autobusem jest zwyczajnym losem ludzi stąd. W naszej parafii istnieje cała grupa, z którą wiążą nas więzy przyjaźni i razem próbujemy iść drogą wiary. Raz w tygodniu spotykamy się w kościele, aby dopomagać sobie nawzajem w osiąganiu dojrzałości chrześcijańskiej. Żyjąc w tym kraju pełnym kościołów i seminariów, wielu w dobrej wierze stawia nam pytanie, jaki tutaj jest sens naszego powołania? My jednak myślimy, że rozmaite powołania zakonne są w Kościele potrzebne, aby mógł On poprzez różnorodność posług i charyzmatów, być żywym Ciałem Chrystusa. Może bardziej niż kiedykolwiek potrzeba małych, braterskich wspólnot, zakorzenionych w życiu codziennym prostych ludzi, które świadczyłyby o Kościele ubogim i pokornym, braterskim i solidarnym z tymi, którzy borykają się z całą naszą obecną beznadzieją. Może bardziej niż kiedykolwiek potrzeba takich wspólnot, które byłyby znakiem nadziei i zaczynem przemiany, świadectwem, że zawsze i wszędzie można żyć pełnią Ewangelii. (Jerzy) .
Mali Bracia Jezusa powstali na ziemi islamu na Bliskim Wschodzie. Wspólnoty te często znajdują się w miejscach trudno dostępnych, reprezentują one wiele obrządków i tradycji. Podziały te narażają je na dużą słabość i rodzą między nimi napięcia. Od kilkudziesięciu lat kraje te przeżywają dramat wojen i przemocy.
Liban, Bejrut (1988): Żyjemy w dzielnicy robotniczej, która była zamieszkana w większości przez muzułmańskich szyitów. W naszej dzielnicy przeżyliśmy ostatnio kilka okresów bombardowań i walk między milicjami. Trzeba było wówczas żyć z dnia na dzień, nie wiedząc co będzie jutro. Przepaść między bogatymi a ubogimi powiększa się. Dlatego też to, czym żyjemy, odpowiada z pewnością na oczekiwania niektórych z nich. Najpierw w tym poszukiwaniu życia prostszego, uboższego w świecie. Następnie poprzez pragnienie przyjęcia każdej osoby, kimkolwiek by ona była, w świecie. A także przez bezinteresowność, którą chcemy naznaczyć całe nasze życie: bezinteresowność w przyjaźni, wolność w zaangażowaniu się, które jest motywowane przyjaźnią i solidarnością, a nie pragnieniem skuteczności i władzy. (Bertrand).
Był tylko jeden sposób, aby Europejczycy mogli zostać przyjęci przez władze Indii; musieli pracować jako wędrowni pielęgniarze leczący trędowatych w okolicznych wioskach. Od samego początku bracia musieli dostosować się do stylu Hindusów: ubiór, pożywienie, mieszkanie, sposób bycia.  
Indie, Alampudi (1971): Z przyjemnością powiedziałbym wam, o naszej pracy z chorymi na trąd. Ale dotąd, dopóki nie ujrzycie ścieżek i dróg, dokąd nie pojedziecie na rowerach razem z nami, dokąd nie będziecie zadziwieni milczeniem chorych podobnie jak ich cierpliwością i gestami, dokąd nie zatrzymacie się pod wielkim drzewem rozkładając nasze apteczki, aby leczyć chorych, mówić słowa pociechy… nigdy nie będziecie wiedzieć, czym jest ten trud jazdy po leśnych ścieżkach, czym jest akceptacja tej choroby, która zmienia lub przemienia, czym jest zawód pielęgniarza w tym zapadłym kącie Indii! Myślę, że naszym powołaniem właśnie tutaj jest niesienie spojrzenia, które oświeca. Nikt poza nami tego nie zrobi (…). Będzie to nasza przyjaźń wobec najbardziej opuszczonych, gest pomocy, towarzyszenie choremu w jego drodze do szpitala, nie kończące się zabiegi mające zaleczyć okropność ran, pomoc w znalezieniu pracy jakiemuś chłopakowi, który chce wydostać się ze swej izolacji, codzienny rosół dawany dziewczynie, która umiera z niedożywienia, to różne dyskusje z tymi, którzy nas odwiedzają… To Królestwo ludzi małych, lecz już prawdziwe Królestwo. (Arul) .
Praca to okazja do służenia, zauważenia drugiego człowieka, dzielenia się wszystkim, co posiada. To również uczenie się akceptacji drugiego, takim jakim on jest, przyjęcie bliźniego z jego słabością. W jaki sposób Jezus dzisiaj mógłby głosić swoją Ewangelię ubogim, gdyby nie znał życia tych, do których był posłany? Znacie przecież łaskę Pana naszego Jezusa Chrystusa, który będąc bogaty, dla was stał się ubogim, aby was ubóstwem swym ubogacić . Dla Karola każde pełnienie woli Bożej przyczynia się uświęcenia ludzi. Bóg pragnie, by Jego dobroć ukazała się w uświęceniu każdego człowieka. Brat Karol był zaangażowany w sprawy drugiego człowieka przez praktykowanie przykazania miłości. De Foucauld uświęcał siebie jak i drugiego człowieka przez życie dla świata i w świecie, tak by Królestwo Boże mogło wzrastać już tu na ziemi. W świece współczesnym istnieją środowiska ludzi zamkniętych, często obco nastawione do Kościoła. Kościół patrzy na nie jako na prawdziwe tereny misyjne; trzeba  by był wśród nich obecny.  Trzeba być szalonym, aby żyć tak, jak żyjemy. Lecz musimy podtrzymywać w nas to szaleństwo: jest ono szaleństwem wiary, szaleństwem Jezusa a przede wszystkim szaleństwem krzyża .