Czuwanie rodziny bł. Karola na Jasnej Górze

Z soboty na niedzielę, 21/22 września, odbyło się na Jasnej Górze czuwanie rodziny bł. Karola de Foucauld.

Uważam, że dostąpiłam ogromnej łaski, mogąc być tam razem z innymi, modląc się u stóp Maryi.
Moje pojawienie się w Częstochowie było bardzo spontaniczną decyzją, gdyż początkowo miałam być w zupełnie innej części Polski. Brat Karol rozpalił jednak w moim sercu, a także jak się okazało w sercu moich znajomych, pragnienie pojawienia się na czuwaniu dlatego jednym głosem zdecydowaliśmy, że zrezygnujemy z dotychczasowych planów, wsiądziemy w pociągi i przyjedziemy spotykając się u Źródła.
Tematem tegorocznego spotkania była Duchowość Nazaretu w życiu codziennym. Pomimo tego, że było to nasze pierwsze czuwanie, czuliśmy się niezwykle swobodnie, bezpiecznie i przede wszystkim we właściwym miejscu. Atmosfera wyciszenia, przeplatana modlitwą różańcową, pieśniami i konferencjami: małżeństwa, małej siostry i małego brata oraz księży, którzy podzielili się doświadczeniem Nazaretu w swojej codzienności: rodzinie, pracy, kapłaństwie, spotkaniu z bezdomnymi czy niepełnosprawnymi dziećmi, sprzyjała kontemplacji, poczuciu bliskości i zwróceniu swojego spojrzenia na Jezusa ukrytego w Najświętszym Sakramencie, Maryję oraz braci i siostry, którzy byli tam z nami.
Dotychczas kilkakrotnie miałam możliwość bycia na Jasnej Górze i za każdym razem obserwuję jakie zmiany zachodzą we mnie i mojej relacji z Matką Bożą, która nie ukrywam nie należy do łatwych. Wychowywana w domu, gdzie o Maryi nie mówiło się za wiele, otoczona protestantami, którzy mieli krytyczne spojrzenie na jej kult oraz ucząca się na studiach o ludowej duchowości, która często przedstawiana była jako prymitywna i związana z praktykami magicznymi, byłam głęboko podejrzliwa wobec Jej osoby. Z tego powodu, każdą pielgrzymkę, którą odbywam do Częstochowy ofiaruję aby móc ją mocniej pokochać. Tym razem słuchając o Nazarecie i jednocześnie przypatrując się jej wizerunkowi, starałam się rozmyślać nad rodzinnym życiem Jezusa. W tym świetle postrzegam Maryję jako pokorną kobietę i matkę podążającą za swoim Synem, a wpatrzona w Jej obraz znajdujący się w kaplicy zwracam uwagę na Jej przenikliwe, pełne bólu spojrzenie. Pomimo, że jest na nim centralną postacią, swoją ręką wskazuje na Jezusa, którego trzyma w ramionach ukazując, że to On jest Centrum. Śniadość Maryi, Jej opalenizna, wydaje się pochodzić z Jej przebywania blisko Jezusa. Wygląda jakby była opalona Jego światłem dzięki wpatrywaniu się w Niego, słuchaniu Go, podążaniu za Nim. Podczas adoracji, która odbyła się w trakcie czuwania i my mogliśmy klęcząc u Jego stóp opalać się i kontemplować Chrystusa. Po raz kolejny dotarło do mnie, że i ja mogę być monstrancją, a przyjmując Jezusa, moje ciało staje się Jego świątynią, dzięki której mogę nieść Go innym. Tym właśnie jest dla mnie życie Duchowością Nazaretu: byciem w ciągłej Obecności Jezusa, naśladując Go w środowiskach, które zostają mi dane, w ubóstwie,  ukryciu i braterskiej wspólnocie poszukując, jak brat Karol, ostatniego miejsca, bezinteresownie zostawiając siebie, nie oczekując niczego w zamian, przekazując dalej miłość zaczerpniętą od Chrystusa.  
Podczas jednej z konferencji usłyszałam słowa, że czasami są takie sytuacje, kiedy trzeba opuścić modlitwę i pójść do człowieka, który potrzebuje naszej obecności  (co prawda opuszczamy wtedy modlitwę, ale należy pamiętać, że nie Jezusa). Bardzo poruszyły mnie te słowa, które odniosłam do swojego życia. Rozmyślając nad nimi zrodziło się we mnie pragnienie, aby każde spotkanie z drugą osobą uczynić modlitwą, aby nie tyle jej nie opuszczać, co doświadczać w innej formie. Niedługo musiałam czekać na wprowadzenie tych słów w życie, poznając Krzysztofa, poruszającego się na wózku, obecnego razem z nami na czuwaniu, śpiewającego, pragnącego wysłuchania i przede wszystkim Obecności.
Obserwacja wzajemnych relacji między uczestnikami, ich różnorodność, przestrzeń pełna swobodności i akceptacji pokazały, że nie tyle piękne słowa są ważne, co postawa serca, która wyrażana jest między innymi poprzez uczynki. Na długo pozostanie we mnie obraz modlących się na kolanach kapłanów i braci, który poruszył moje serce i zrodził wdzięczność za tych duchownych, którzy mnie otaczają, a o których roli tak często zapominam, niejednokrotnie dostrzegając ich słabości i na nich się skupiając, a przecież to właśnie w nich może doskonalić się Moc. Podsumowując to czuwanie, przychodzi mi do głowy tylko jeden cytat z Pisma Świętego ,,Jezus Chrystus, będąc bogatym, dla was stał się ubogim, aby was ubóstwem swoim ubogacić’’ (2 Kor 8, 9) i mimo, że nie potrafię jeszcze szczerze zwrócić się do Maryi, słowami Matko, to coraz częściej dostrzegam, że nie jestem Jej obojętna, a  odkrywając Jej piękno pragnę się w Niej rozkochać.

 

Zapraszamy do zobaczenia fotorelacji w naszej galerii zdjęć.