Małe siostry gościły w Opolu

Liturgiczne wspomnienie bł. Karola de Foucauld świętowaliśmy w opolskiej grupie wspólnie z małymi siostrami Violą i Kasią Anną. Mała siostra Viola, która przez blisko 20 lat żyła w Nigrze, dzieliła się doświadczeniem obecności w świecie islamu.

Spotkaliśmy się w czwartek 30 listopada, a więc w wigilię 101. rocznicy narodzin dla nieba brata Karola. Gościliśmy w progach parafii Chrystusa Króla w Opolu-Metalchemie, gdzie proboszczem jest ks. Jarosław Staniszewski z kapłańskiej wspólnoty Jesus-Caritas.

Koncelebrowanej Mszy św. w intencji wszystkich osób należących do duchowej rodziny brata Karola przewodniczył ks. Jan Pander, duszpasterz naszej opolskiej grupy świeckich. W homilii zachęcał, byśmy przypomnieli sobie swój początek drogi z bratem Karolem, przypomnieli sobie osoby, od których po raz pierwszy o nim usłyszeliśmy.

– Warto też przypomnieć sobie, co najbardziej nas ujmuje w Karolu, co najbardziej ujęło nas w jego duchowości – mówił ks. Jan Pander. – Do mnie do dziś najbardziej przemawia koncentracja na Eucharystii, adoracja. Pamiętam, jak na początku seminarium, nie potrafiłem być na adoracji, a później odkryłem ją jako najpiękniejszą modlitwę, oczywiście po Eucharystii. Zrozumiałem, że chcę być księdzem i uczę się właśnie po to, by mówić o Jezusie Eucharystycznym, który w Hostii jest prawdziwe obecny. Dlatego adoracja jest tak ważna – dzielił się.

Mówił o tym, że Jezus w Karolu prawdziwie się narodził i całkowicie w nim zamieszkał. – Do tego dąży każdy z nas, chcąc być świętym. Dlatego też za świętymi idziemy, bo widzimy w nich Boga, widzimy w nich Jezusa, którego sobą pokazują – mówił ks. Jan.

– Karol nie tylko miał w sobie Jezusa, ale też gdziekolwiek był, to Go dawał. I takie jest zadanie każdego z nas. Skoro poznaliśmy Jezusa, poznaliśmy Jego słowo i jednoczymy się z Nim w Komunii św., to następnym etapem jest pójść i dawać Go światu – podkreślał duszpasterz. Mówił, że Karol, gdziekolwiek był, był czysto Jezusowy, i my także bez względu na to, w jakich środowiskach żyjemy i pracujemy, mamy być Jezusowi. – Bo w tych miejscach Jezus chce być przez ciebie w całej Swojej pełni. I co jest piękne, On chce być przez Ciebie taką jaką jesteś, takim jakim jesteś – zapewniał.

Po Eucharystii mała siostra Viola przygotowała dla nas prezentację ze zdjęciami z Nigru, okraszoną cennymi myślami ludów koczowniczych – swoistymi przysłowiami o życiu na pustyni. Dzięki zdjęciom mogliśmy nasze myśli przenieść w odległe miejsca, tak bardzo różne od krajobrazu miasta, w którym żyjemy. Mogliśmy zobaczyć twarze ludzi, którzy dla małej siostry Violi stali się przyjaciółmi, stali się braćmi.

A to był tylko kilkuminutowy wstęp do głębokiej i pięknej opowieści o obecności małych sióstr Jezusa w świecie islamu. MsJ Viola po raz pierwszy wyjechała do Nigru w 1993 roku, jako profeska czasowa. Do 2017 roku spędziła tam aż 20 lat. Początkowo żyła na Saharze we wspólnotach koczowniczych wśród ludów Tubu i Tuaregów. Razem z siostrami mieszkała pod namiotem, wypasała kozy, ze względu na wysokie temperatury spała pod gwiazdami. Żyła prostym życiem w trudnych i kapryśnych warunkach przyrody, ale też żyła w wielkiej bliskości z ludźmi o odmiennej kulturze i religii, żyła z nimi w relacjach przyjacielskich, a wręcz braterskich.

Mała siostra Viola opowiadała nam też o trudnych doświadczeniach, związanych z prześladowaniami chrześcijan. Wielokrotnie podkreślała, że były one wynikiem systematycznej i wieloletniej manipulacji, którą prowadziły odłamy islamistyczne spoza Nigru.

– Nasi biskupi i księża nawoływali do jedynej możliwej postawy chrześcijańskiej – do przebaczenia. A ja czułam, że przez te wydarzenia Pan Bóg jeszcze bardziej wzywa nas do dialogu, do wychodzenia ku sobie nawzajem, do budowania więzi przyjaźni. Nie możemy dać się zniszczyć przez manipulację – mówiła nam msJ Viola. Opowiadała o muzułmanach, którzy murem siedzieli przed ich domem, by je ochronić, którzy przepraszali i potępiali spalenie chrześcijańskich kościołów, którzy wspomogli ich odbudowę.

Opowieść msJ Violi ukazała nam, jak w praktyce na poziomie życia codziennego realizowane jest braterstwo powszechne, którego tak bardzo pragnął bł. Karol de Foucauld. – Kiedyś w obozowisku koczowników w rozmowie z sąsiadem, którego stado kóz było zawsze z naszym stadem, powiedziałyśmy mu, że żyjąc razem, staliśmy się bliskimi przyjaciółmi. A on popatrzył na nas ze zdziwieniem i powiedział, że nie przyjaciółmi, ale braćmi i siostrami – wspominała msj Viola, która żyjąc w Nigrze nikogo nie nawracała na chrześcijaństwo, ale wraz z muzułmanami nawracała się każdego dnia, nawracała się do życia coraz bardziej ewangelicznego.

Wspólne świętowanie wigilii liturgicznego wspomnienia brata Karola zakończyliśmy odmówieniem „Modlitwy oddania”, kapłańskim błogosławieństwem i oczywiście pamiątkowymi zdjęciami.

Spisując wspomnienia ze spotkania z małymi siostrami, a za ich pośrednictwem ze światem islamu, dzielimy się też z Wami radością, że minęły już 3 lata odkąd w Opolu, początkowo mniej regularnie, a od września br. już regularnie co miesiąc, spotykamy się na adoracji Najświętszego Sakramentu, pogłębianiu duchowości Nazaretu oraz odkrywaniu świadectwa życia brata Karola, a także drogi, którą zarysował on dla ludzi świeckich.

Ania

Zobacz zdjęcia w galerii.