Spotykam człowieka i Boga jednocześnie

Idźcie i głoście... Co to dla mnie znaczy w moim życiu małej siostry?

Tego lata dane mi było zasmakować z życia współczesnego nomady, który za „lepszym pastwiskiem“ wyrusza poza swoje granice i trochę w nieznane, powierzając się Bożej Opatrzności i ludzkiej gościnności. Razem z drugą małą siostrą - Ľubicą ze Słowacji, jak wiele ludzi, zwłaszcza młodych, czas wakacji spędziłyśmy na północy Włoch, w Dolinie Aosty, pracując w jednym z hoteli, by tak zarobić na drugi rok studiów w Bratysławie.
W otoczeniu  majestatycznych, ale i nieprzewidywalnych gór, człowiek szybko uświadamia sobie swoją małość oraz Piękno Stwórcy, który rozpostarł nad nami niebo, przygotował ziemię, dał rosnąc roślinom, i wszystko „podłożył pod nasze stopy“. Krótko mówiąc – przygotował dla nas Dom, gdzie stale nas „gości“. A nasze życie, praca i relacje, przeżywane z Nim, mogą stać się odbiciem, małym odblaskiem, tej Przedwiecznej Gościnności.
Kiedyś myślałam, że gościnność ogranicza się do przyjęcia kogoś „we własnych granicach“, z tym co mam, do czego jestem zdolna sama od siebie, a ten wyjazd uświadomił mi, że prawdziwa gościnność zaczyna się w chwili, kiedy nie tylko „daję, to co mam“, ale wychodzę poza siebie i ponad własne wypróbowane już umiejętności, a otwieram się na coś nowego, co przychodzi z każdym nowym człowiekiem, gdzie zaczynam żyć „w świecie“ gościa. Duch, który sam zechciał „zamieszkać w nas“, czeka na nasze zaproszenie i „gościnność“, sam staje się jej źródłem, otwierając w nas i między nami  nowe przestrzenie, stwarzając zawsze nowe możliwości.
W spotkaniach z naszymi klientami czy kolegami z pracy doświadczyłam głębokiego, wzajemnego zrozumienia z ludźmi, z którymi nie łączył nas wspólny język, małych chwil radosnej wieczności, w momencie, gdzie po ludzku nie można się ani na chwilę zatrzymać i już jesteśmy „spóźnieni“, ukrytych pokładów energii, gdy po cieżkim dniu, w drodze „do łóżka“, ktoś zaczepia, dyskretnie dając znać, że jeszcze ma ochotę na nocną pogawedke, bo cały dzień nie było na to czasu... albo  dziwnego rodzaju opanowania, w sytuacji, gdzie normalnie puściłyby mi już nerwy!
Spotkanie z każdym człowiekiem staje się święte, bo jest to spotkanie z „żywym domem Ducha“, z człowiekiem, którego Pan Bóg sobie wybrał, by w nim żyć i prowadzić go na jego drodze, jakakolwiek by ona nie była komplikowana. Spotykam człowieka i Boga jednocześnie.
„Panie, miłuję dom, w którym mieszkasz, i miejsce, gdzie przebywa Twoja chwała“ Ps 26,8


 

mała siostra Jezusa Angelika-Maria