Moja codzienność jest inna od tej, która znam dobrze jako mała siostra. Nie pracuje « na zewnątrz », moim głównym zajęciem jest nauka i dość intensywne życie wspólnotowe. Obracam się tez bardziej w kręgu osób wierzących, zaangażowanych w życie Kościoła niż zwyczajnych ludzi z osiedla. Swój Nazaret widzę teraz w otwartości na nowość i piękno każdego dnia. W uważności na każde spotkanie: te większe - głębokie i te mniejsze – jak uśmiech, spojrzenie, pozdrowienie na ulicy. Uczę się również znajdywać Pana w tym, co słyszę na wykładach, w nowym rozumieniu życia Kościoła i Słowa Bożego. Pan zawsze znajduje sposób, by przemówić… przechadza się pomiędzy książkami, garnkami i wśród tłumu na chodniku…
Potrzeba tylko być uważnym.
Nazaret jest dla mnie przeżywaniem wielkości Boga w tym co małe, codzienne, szare, monotonne i na pierwszy rzut oka - nieznaczące. To prostota i zaangażowanie. To życie łaską chwili obecnej i uświęcanie przestrzeni. To wykonywanie wszystkiego z Jezusem i jak dla Jezusa, służebnie, z wdzięcznością. To obecność i spotkanie z drugim, z każdym. To dostrzeganie Boga w okruchach codzienności, w drugim człowieku i w ułamkach konsekrowanej Hostii.
W duchowym rozumieniu słowo Nazaret określa zwykłą, szarą, ukrytą przed oczyma świata codzienność, przeżywaną pod czułym spojrzeniem Ojca, w zażyłości z Nim.
Jezus żył tak przez 30 lat. Przyjął naszą ludzką kondycję, i przeżywał ją, jak można najpełniej: modlitwa, zwykła, prosta praca, wykonywana jednak jak najlepiej, życie rodzinne, spotkania z sąsiadami, bliskimi… Wszystko to było tak podobne do codzienności, którą przeżywali inni, że w ewangeliach o tym okresie życia Jezusa prawie nie ma mowy…
W tej rzeczywistości wzrastał, dojrzewał, zbawiał świat. Zbawiał go poprzez Miłość, bo to ona jedna jest w stanie pokonać zło.
Ukazał piękno naszego człowieczeństwa, będącego miejscem spotkania z Ojcem.
Szczęśliwa żona Radka, obdarowana jedenaściorgiem dzieci. Całą rodziną mieszkają w Dużym Domu. I oto mój (nasz) Nazaret.
Nazaret – to dla mnie „dzisiaj” przeżywane z powodu Jezusa i Ewangelii. To radość wypływająca z bliskiego spotkania z Jezusem.
Brat Karol poprzez swoje pisma uczy mnie miłości do Boga, który jest obecny w każdym człowieku; uczy miłości do Boga, Ewangelii, do tych najmniejszych – co z jednej strony jest bardzo piękne, a z drugiej czasami bardzo trudne.
Kapłanem jestem kilka miesięcy, ale to właśnie brat Karol, Nazaret pomaga mi patrzeć z wiarą na codzienną posługę, spotkania z ludźmi, modlitwę.
Z powodu Jezusa i Ewangelii pragnę być wierny Bogu, kochać Kościół i spotykać Chrystusa w każdej napotkanej osobie.
Duchowość Nazaretu i pragnienia Karola stały mi się bardzo bliskie. A właściwie powinnam napisać inaczej – w jego duchowości i pragnieniach znalazłam siebie. Choć dzisiejszy świat promuje siłę, wielkość, zaradność, sławę, niezależność, to gdzieś tam w środku zawsze miałam pragnienie życia ukrytego. Zawsze marzyłam, żeby robić w życiu coś prostego, zwykłego, coś, co nie będzie wymagało ode mnie „wybicia się”. To dlatego doskonale rozumiałam Karola i czytając historię jego życia, a także jego teksty, instynktownie wyczuwałam, co miał na myśli. I choć, jak wielu z nas, lubię być doceniana, zauważana i lubię robić rzeczy potrzebne i ważne, to jednak to pragnienie ukrycia wciąż we mnie tkwi.
Tak, kto może sprzeciwić się Bogu? Takie pytanie możemy sobie postawić, widząc drogę życia Brata Karola. W miłości do Jezusa i pragnieniu jak najdoskonalszego naśladowania Go może i czasem posuwał się po omacku. Ale czuł siłę Miłości, która prowadziła go do uległości wobec woli Boga. Duchowośc Nazaretu to duchowość Jezusa. Trzeba nam pozwolic prowadzić się Jezusowi.
Jak uczynić duchowość Nazaretu, duchowością codzienności? Jak żyć duchem Małego Brata w kontekście obecnego świata? Jak kroczyć śladami jego życia?
Można już teraz zauważyć, że odpowiedź znajduje się w powrocie do tego, co najistotniejsze w Ewangelii: w słowach, gestach, postawach Jezusa, których nauczał i które przekazał swoim uczniom. To świadectwo życia Mistrza przeżyte na nowo w historii w charyzmacie błogosławionego Karola de Foucauld i jego propozycji duchowości jest nauką aktualną także i dzisiaj. Karol de Foucauld odegrał istotną rolę w duchowości chrześcijańskiej, a jego przesłanie wydaje się wyprzedzać czasy w których żył.
Duchowość pokory... Pośród notatek brata Karola odnaleziono rady przeznaczone dla jego muzułmańskiego przyjaciela: „Kochaj Boga ponad każdą rzecz, całym sercem, z całych sił i całą duszą. Kochaj wszystkich ludzi, tak jak siebie samego dla miłości Boga. Ukorz się w sobie, tylko Bóg jest wielki…"
To co najbardziej cenię sobie w życiu Karola Foucauld to jego umiłowanie „ostatniego miejsca”. Myślę, że to duchowość wielkiej pokory i miłości Boga w człowieku. Takich postaw doświadczyłam w Afryce, wśród ludzi najbiedniejszych, bo to oni uczyli mnie umiłowania własnej biedy i uznania moich słabości w taki naturalny, szczery sposób. Brat Karol i Afryka pokazali mi, jak można żyć bez udawania, bez dyplomacji i beż dodatkowych strojów, po prostu takie całkowite bycie sobą dla Boga i człowieka. Życie EWANGELIĄ staje się wtedy dla mnie bardziej możliwe, choć trudne. Wydaje mi się , że ludzie kościoła potrzebują szczególnie teraz, takiej właśnie duchowości” ostatniego miejsca”, bo tylko w ten sposób mamy jeszcze szansę świadczenia, że JEZUS… ŻYJE.
Brat Karol daje mi taką pewność, że tylko życie z miłości i to przez miłość, ma sens, cokolwiek to znaczy. Wierzę w sens dobrych małych gestów, dobrych myśli, inspiracji, słów, podarowanych z miłości i dla miłości i wierzę, że można to czynić tak zupełnie bezinteresownie, dla EWANGELII. Urodziłam się w śląskiej, katolickiej rodzinie, w której sukces w każdej dziedzinie życia był ważny i wynagradzany. Brat Karol uczy mnie takiej rezygnacji z poczucia zwycięstw w moim życiu, uczy mnie tego każdego dnia, takiej duchowości pokory i zawierzenia.
Cieszę się, że duchowość Nazaretu budzi we mnie taką tęsknotę za prostotą i bycie sobą w każdym momencie. A do tego trzeba odwagi… i tylko wtedy to jest możliwe, kiedy się kocha BOGA całym sercem i człowieka dla NIEGO samego. Potrębuję tej duchowości by żyć i odkrywać sens.
Nazaret dla mnie to życie szarą codziennością. Pan pokazał mi w swoim czasie, ze szarość ma tysiące odcieni i bywa nie tylko piękna, ale może wręcz zachwycać. Staram się otwierać moje wnętrze na te wymiary. Śledzę Boże znaki, Jego przejścia, cieszę się z Jego promieniejącego działania w Słowie, które staje się ciałem w moich siostrach, z Jego Przychodzenia w osobach i wydarzeniach. Usiłuję z pokorą rozpoznawać Jego wielkość w zwyczajności codziennych wyzwań i zajęć, w małych gestach przekraczania siebie, przebaczenia, służby.