Początkiem września, po dwóch latach w Polsce, w czasie których mogłam być blisko mojej chorej mamy, aż do jej odejścia, wróciłam na Filipiny! Podobno nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki, ale ja właśnie tak się czuję! Zaczynam od nowa w rzeczywistości którą mogłam już trochę poznać przez 5 lat.
Teraz jest nas na Filipinach 7 małych sióstr w dwóch wspólnotach. W Manili: Cecilia, Lilette, Binky (to są 3 Filipinki) i ja, a w Masbate: Seraf (Koreanka), Annarita (Włoszka) i Diem (Wietnamka). Od samego początku czułam się jakbym wskoczyła do głębokiej wody, bez możliwości by do niej pomału wejść: po przylocie do Manili podróż do Masbate (20 godzin wybierając opcję autobus i statek), tam przygotowanie świętowania i rozpoczęcie naszego jubileuszu 50 lat obecności małych sióstr Jezusa na Filipinach (który zakończymy w przyszłym roku), świętowanie z sąsiadami i przyjaciółmi a na koniec spotkanie naszego pro-regionu, czyli całej naszej siódemki, które wymagało refleksji i dzielenia między nami.
Parę dni po naszym powrocie do Manili Masbate zostało ciężko dotknięte przez tajfun Opong (na Filipinach pierwszy tajfun w porze deszczowej dostaje imię zaczynające się na literę "A", i potem kolejne litery alfabetu aż do "Z"). Widok miasta po jego przejściu ściska za serce! Większość domów została w mniejszym lub większym stopniu uszkodzona przez silny wiatr lub przez spadające drzewa, trakcje elektryczne pozrywane, co się wiąże z brakiem prądu, w wielu miejscach nie ma zasięgu. Dopiero po tygodniu mogłyśmy porozmawiać z Annaritą przez Messenger. Mamy uszkodzoną część dachu a raczej jej brak... Szacuje się, że przywrócenie prądu potrwa około miesiąca. Teraz wszyscy są zajęci naprawami, porządkami, pomoc dociera do poszkodowanych przez Czerwony Krzyż, Caritas, a także od państwa. W mieście zabrakło specjalnych gwoździ (umbella nails), bo każdy ich potrzebuje... Ludzie nie narzekają, są wdzięczni że żyją, że Bóg pomógł przeżyć im ten ciężki czas. Gdy wysłałam wiadomość do Giny, naszej sąsiadki z pytaniem : "Jak u Was? " po paru dniach dostałam odpowiedź: " Mamy zniszczoną część domu ale dzięki Bogu wszystko u nas w porządku. Teraz musimy pomyśleć jak to naprawić". Tutaj na Filipinach kolejny raz doświadczam że zarówno w morzu jak i na lądzie jestem gościem- jednym ze stworzeń w ręku Boga.
mała siostra Jezusa Gosia
Zapraszamy do zobaczenia fotorelacji w naszej galerii zdjęć.