Z Béni Abbes

30-05-2016

Jest majowy wieczór, z meczetu dochodzi śpiew ,,Allah Akbar" (Bóg jest Najwyższy). Zakończyła się właśnie Eucharystia sprawowana przez małego brata Henri w Pustelni Najświętszego Serca Pana Jezusa. Wracając do domu zatrzymuję się na chwilę i podziwiam piękno krajobrazu: na prawo widoczny jest skalisty masyw hammady, zaś na lewo rozciągają się wydmy pustyni. To samo piękno natury kontemplowal br. Karol. Spędzał długie godziny na modlitwie w kaplicy, gdzie teraz się modlimy.
Gdy Karol de Foucauld przybył do Beni Abbes 28.10.1901 r. oaza liczyła 130 domów. Na dobrze nawodnionym terenie mieszkańcy uprawiali 6000 palm daktylowych. W osadzie żyli również niewolnicy. W Beni Abbes stacjonował garnizon wojskowy pod komendą kpt Regnault .Brat Karol stosunkowo szybko wybudował pustelnię. Pierwsza Eucharystia została odprawiona w kaplicy 1.12 1901 r. Ten pustelnik i kapłan niósł posługę kapłańską żołnierzom oraz przyjmował z szacunkiem każdego potrzebującego , który pukał do drzwi pustelni. Dzielił się z ludźmi tym, co posiadał. Nie głosił Ewangelii słowami, ale czynił dobro i ukazywał życiem jak dobry jest Bóg i że wszyscy ludzie są braćmi. Pragnienie br Karola, by "krzyczeć Ewangelię całym życiem" jest żywe w nas – małych braciach i małych siostrach Jezusa mieszkających obecnie w Beni Abbes. Jest 4 małych braci Jezusa, a nasza wspólnota liczy 6 sióstr. Jesteśmy jedynymi chrześcijanami w mieście i okolicy.
Miasto liczy aktualnie 13 000 mieszkańców. Mieszkamy na peryferiach Beni Abbes w dzielnicy zwanej przez ludzi dolina Marabuta. Nieliczni sąsiedzi żyją w domach z gliny, większość przeniosła się do solidnych domostw z klimatyzacją. Mieszkańcy Beni Abbes są zróżnicowaną społecznością. Wyższa klasa społeczna to rdzenni mieszkańcy, zaś potomkowie nomadów i niewolników o ciemniejszej karnacji skóry, stanowią niższą klasę społeczną.
Od 65 lat małe siostry Jezusa dzielą życie ludności i stały się częścią społeczności miasta. Zarówno my jak i mali bracia jesteśmy zapraszani na śluby czy świętowanie z okazji narodzin dziecka. Jestem głęboko poruszona gościnnością ludzi i prostotą ich życia. Lubię zwyczaj zdejmowania butów przed wejściem do pokoju dla gości. Ten gest przypomina mi, ze stąpam po "ziemi świętej", że gospodarze z ufnością wprowadzają mnie w intymność ich życia. Cenię u nich, że mają czas na wymianę pozdrowień, na rozmowę i na bycie razem bez pośpiechu. Wiara w jednego Boga ma wpływ na życie codzienne ludzi. Pięć razy w ciągu dnia głos muezzina nawołuje do modlitwy. Rozmawiając z ludźmi słyszę powtarzające się dwa słowa: Inszallah ( tzn. jeśli Bóg pozwoli ) oraz Hamdullah ( tj. dzięki łasce Bożej ). Pobożność ludzi przynagla mnie, by bardziej kochać Jezusa. Żyjemy wśród ludzi wierzących i modlących się. Szanują nas jako kobiety, które poświęciły życie Bogu i modlitwie. Nasza obecność wśród ludności muzułmańskiej świadczy o tym, że możliwe jest życie razem we wzajemnym szacunku i zgodzie. Nasze codzienne życie jest proste. W pobliżu domu jest ogród założony jeszcze przez br Karola. W cieniu palm daktylowych uprawiamy warzywa. Trzy siostry zajmują się ogrodem, a kolejne trzy pracami w domu. Ważna jest obecność w domu, aby przyjąć sąsiadki, które chcą podzielić się troskami i radościami albo po prostu potrzebują pożyczyć warzywa na kuskus czy lekarstwo. Dzieci proszą o pomoc w odrabianiu lekcji z języka francuskiego. Kilkoro regularnie uczy się języka z małą siostrą oraz z małym bratem i to pomaga im osiągnąć lepsze oceny w szkole. Żyjemy pomiędzy ludźmi nie po to, by ich nawracać, ale po prostu by być ich małą siostrą pełną współczucia i bezinteresownie nieść dobro. Sąsiedzi uprawiają ogrody, niektórzy hodują kozy, barany i wielbłądy. Nasze prace codzienne są podobne do zajęć sąsiadek. Podobnie jak one mamy ludzkie radości i troski. Nieraz sąsiadka pociesza nas widząc, że jesteśmy zatroskane. Często sąsiad znający się dobrze na uprawie palm pomaga bezinteresownie siostrom w ogrodzie. Doświadczamy  na co dzień przyjaźni, pomocy i otwartości ludzkich serc. Mieszkańcy Sahary żyją w trudnych warunkach i może dlatego są tak zżyci i solidarni. Zachwyca mnie piękno ich człowieczeństwa. Uczę się od nich jak być prostym człowiekiem o otwartym sercu i jak pogodnie i cierpliwie znosić trudy.
Aktualna rzeczywistość stawia nas przed nowymi wyzwaniami. Jeden z małych braci rozpoczął posługę kapelana w więzieniu w pobliskiej Abadli. Może odwiedzać uwięzionych chrześcijan. W Beni Abbes pojawili sie emigranci z Afryki Subsaharyjskiej. Jest ich około 80-ciu. Podobno pracują na budowach  i tam  mieszkają. Nie pukają do naszych drzwi. Czy wśród nich są również chrześcijanie? Jak ich spotkać tam, gdzie żyją?
Beni Abbes należy do diecezji Laghouat Ghardaia, która rozciąga się na obszarze 2 107 700 km2 Sahary algierskiej. W 11 miejscowościach są wspólnoty chrześcijańskie. Raz do roku spotykamy się wszyscy na spotkaniu diecezji w Ghardai. Na co dzień pozostaje kontakt telefoniczny lub mailowy. Patronem naszej diecezji jest Jan Chrzciciel. Chociaż nie żywimy się szarańczą ani miodem, żyjemy tak jak on na pustyni. Nie przygotowujemy drogi Panu przez głoszenie Słowa , aby nawracać ludzi. Nasz wysiłek to osobiste nawrócenie i nieustanne nawracanie naszych wspólnot. Ufam, że przez codzienne kontakty i współpracę z przyjaciółmi muzułmanami, nasze człowieczeństwo staje sie coraz bardziej na obraz Boży, którego Bóg pragnie dla każdego z nas, niezależnie od wyznawanej wiary.
Pragniemy, aby strumień miłosierdzia docierał - poprzez nasze życie i modlitwę - do serc naszych braci i sióstr muzułmanów.
Iwona, mała siostra Jezusa
Beni Abbes, 29 .05. 2016

 

Zdjęcia w galerii zdjęć.

Skomentuj