Chcąc wytłumaczyć, dlaczego Karol de Foucauld osiadł na pustyni, skąd u Karola tak wyraźne pragnienie pustyni, skąd najjaśniej promieniowało jego apostolstwo, trzeba odtworzyć całą jego ziemską wędrówkę. Każde powołanie jest w jakimś stopniu rezygnacją, niewiele znajdujemy żywotów równie mocno zarysowanych, utorowanych ku nieomylnej realizacji swojego powołania. Życie Karola nie oszczędziło mu żadnych trudnych wyborów, choć przecież był całkowicie oddany Miłości.
Życie Jezusa przebiega trzema etapami: pustynia, życie w Nazarecie oraz życie publiczne – nauczanie. Kiedy Karol kładł wyraźny nacisk na naśladowanie życia w Nazarecie, odczuwał wezwanie pustyni, która odegrała znaczącą rolę w jego życiu. Mały Brat Jezusa był również posyłany do różnorakich prac publicznych. Głębokim pragnieniem Karola de Foucauld było przeżywanie tych etapów na raz. W wyraźny sposób można to zaobserwować w obecnych wspólnotach Małych Braci czy też Małych Sióstr: życie ubogie w wśród ludzi z dążeniem do pustyni oraz do apostolstwa – ewangelizacji.
Czym jest zatem owa pustynia?
Kiedy pochylimy się nad każdym etapem drogi powołania brata Karola, zdumiewające są fakty, które poniekąd zapowiadają jak dojrzewało w nim pragnienie pustyni. W Saumur, gdy był zaledwie podporucznikiem, oddanym jeszcze wszelkim uciechom mającym go prędko znudzić, zaskakuje pewnego dnia przebierając się za żebraka. W opactwie Fontgombault, gdzie przebywał po nawróceniu, widok ubogiego brata, w połatanym habicie utrwali jego pragnienie i zadecyduje o wstąpieniu do trapistów. W klasztorze klarysek w Nazarecie wybiera poniżenie, jest służącym i człowiekiem na posyłki. Pisze do księdza Huvelin: Znalazłem tutaj to, czego szukałem: budkę z desek, u stóp tabernakulum, moje dnie pracy i noce modlitwy dają mi dokładnie to, czego pragnąłem od ośmiu lat i nie ulega wątpliwości, że Bóg przygotował dla mnie to miejsce, to miejsce w swoim Nazarecie. Jest to właśnie to naśladowanie ukrytego życia naszego Pana, w jego tajemniczości, w jego ubóstwie.
Z każdym dniem coraz bardziej zaczyna odczuwać pragnienie pustyni, odczuwał stale wezwanie pustyni, bo trzeba przejść przez pustynię i przebywać na niej by otrzymać łaskę Bożą. W życiu nazaretańskim przeważać będzie już tylko życie ciche, ukryte, życie wśród ludzi.
W życiu Chrystusa zauważyć można trzy etapy: są nimi pustynia, życie w Nazarecie i życie publiczne. Ojciec de Foucauld chociaż kładł zdecydowany i wyraźny nacisk na naśladowanie życia w Nazarecie, odczuwał stale pragnienie pustyni, która odegrała ogromną rolę w jego życiu. Pragnął w jakimś stopniu przeżywać te trzy etapy na raz. Zapytuje mnie Ekscelencja – pisał w 1903 roku do swego biskupa – czy jestem gotów udać się gdzieś indziej niż Beni-Abbes dla szerzenia Ewangelii świętej; w tym celu jestem gotów iść na krańce świata i żyć aż do dnia sądu ostatecznego.
Pustynia była jedynym ogniskiem, w którym gorejąc dusza brata Karola mogła swobodnie płonąć. Chce on kontemplować i adorować, uciec od rozproszenia. Tak jak święty Paweł pojechał do Arabii, by głosić Dobrą Nowinę w okolicach Morza Martwego, podobnie Foucauld zagłębiał się coraz dalej w bezkresne piaski Sahary, by wyjść naprzeciw tym, których nikt nie odwiedzał. Wszystko wskazuje na to, że przez pierwsze dwanaście lat po nawróceniu, aż do czterdziestego drugiego roku życia, nie rozważał możliwości powrotu do Afryki i że zawiodła go tam niewidzialna ręka: Każdy, kto przychodzi, przychodzi od Boga, a więc Bóg chce, żebym z nim rozmawiał i coś mu dał, jeśli jest w potrzebie. A ponieważ taka jest wola Boża, dlaczegóż miałbym żałować odrobiny utraconego spokoju?
Kiedy karawana przybywa do miejsca pustynnego, brat Karol pisze: Wybieram Tamanrasset, wieś z dwudziestoma dymami w sercu Hoggar. Wybieram to opuszczone miejsce, prosząc Boga, by mnie nawrócił. Kontynuuje naukę języka Tuaregów, stara się wzbudzić u nich zaufanie. Jest bardzo samotny, odizolowany. Nie może sam, bez asysty odprawić Eucharystii: Będąc jedynym księdzem w Hoggar (…) wierzę, że warto pozostać, zostawiając Dobremu Bogu troskę o to, by dał mi sposób, by ją odprawiać – jeśli On tego chce.
Do wszystkich tych trudności dochodzą jeszcze okresy, kiedy modlitwa przychodzi mu z wielki trudem i wydaje się prawdziwym zmaganiem. Kiedy modlitwa staje się trudniejsza, pojawiają się pokusy – zaczyna się czas próby dla brata Karola: Gdyby jeszcze Jezus powiedział mi, że mnie kocha, ale nigdy mi tego nie mówi. Tak więc przychodzą okresy zniechęcenia i smutku. Czasami musi zmagać się sam z sobą, by dochować wierności. Pustynia może być miejscem, w którym człowiek ulega pokusom, sam Jezus tego doświadczył, lecz może być także dla duszy miejscem więzi z Bogiem: Dlatego chcę ją przynęcić, na pustynię ją wyprowadzić i mówić do jej serca.
Odkąd mieszka w Tamanrasset, prawie w ogóle nie ma deszczu, panuje susza, ludzie cierpią z głodu. Karol rozdał wszystko co miał, z wycieńczenia i wyczerpania traci przytomność. Zaniepokojeni sąsiedzi znajdują brata Karola nieprzytomnego, troszczą i opiekują się nim. Ojciec Foucauld wraca do życia. Odkrywa na nowo otaczających go ludzi. Chciał im pomagać i zaopatrywać ich tymczasem, sam jest przez nich zaopatrywany. W swoim ubóstwie był dla nich bogaczem, teraz mogą zbliżyć się do niego. Musiał całkowicie utracić siły, by mogli się do niego zbliżyć, wejść w jego życie. Oni, niewykształceni muzułmanie, stali się niczym uboga wdowa z Ewangelii, oddali wszystko, co mieli, by uratować jego.
Żeby być bratem dla bliźniego nie wystarczy dawać, nawet wszystko rozdać, trzeba także przyjmować, dzielić coś z innymi. Wtedy właśnie zrozumiał moc tych słów. To wydarzenie pozwala mu uczynić wielki krok na drodze powołania, szczególnego spojrzenia na Jezusa z Nazaretu: Bóg ma twarz pustyni . Podobnie i Chrystus, przyjąwszy nasze człowieczeństwo, biorąc na siebie nasze słabości, nasze grzechy. Na krzyżu Jezus pokonał nasz grzech i ofiarował nam nowe życie. Odtąd Karol staje się bratem dla wszystkich, bo czyni się dobro nie według miary tego, co się mówi, lub tego, co się robi, ale według miary tego, co jest . Zaczyna rozumieć, że przyjaźń wymaga wzajemności, kiedy każdy oddaje drugiemu wszystko co ma i to kim jest, ale także przyjmuje drugiego, wciąż chce lepiej go poznawać . Brat Karol pragnie ich prawdziwego dobra, chce oddać im swoje życie, zdaje sobie z tego sprawę, że to nie zależy od niego, że Duch działa także w nich: Bo byłem głodny, a daliście Mi jeść, byłem przybyszem, a przyjęliście Mnie. Byłem chory, a odwiedziliście Mnie – właśnie oni to zrobili dla niego.
Karol de Foucauld na pustyni nie tylko praktykuje pokorę, również na wzór Chrystusa niestrudzonego Pielgrzyma, idzie pieszo pokonując wyczerpującą drogę. Udaje się na poszukiwanie zgubionej owcy – nawet olbrzymiego stada, do którego nikt nie dotrze, by wykrzyczeć Ewangelię całym swoim życiem. Nieustannie spotyka ludzi, zdaje sobie sprawę z sytuacji: Czy tubylcy będą umieli rozróżnić żołnierzy od kapłanów, widzieć w nas sługi Boże, służebników pokoju, żołnierzy miłości i braci powszechnych? – Nie wiem. Ojciec de Foucauld poczuł mistyczne nawoływanie pustyni, by bardziej poświęcić się ludziom. Trzeba przejść przez pustynię i przebywać na niej, by otrzymać łaskę Bożą. Tu można się uwolnić od siebie, tu można odsunąć sprzed siebie wszystko, co nie jest Bogiem, tu się opróżnia całkowicie mały domek swej duszy, aby w nim pozostawić miejsce wyłącznie Bogu samemu. Pustynia to dla Karola czas konieczny, by się pogłębić, poznać, ale ma sens jedynie wówczas, gdy jest czasem skutecznej służby drugiemu człowiekowi: Hebrajczycy przeszli przez pustynię, Mojżesz zamieszkiwał ją zanim otrzymał wezwanie, św. Paweł św. Jan Chryzostom również przygotowywali się na pustyni. To czas łaski, okres, przez który musi przejść każda dusza pragnąca wydać owoce. Potrzeba jej ciszy, skupienia i zapomnienia o wszystkim, co stworzone, by Bóg założył w niej swe królestwo i uformował w niej ducha głębi. Jest czas zażyłości z Bogiem rozmowa duszy z Bogiem przez wiarę, nadzieję, miłość .
Trudno nie zauważyć, że nowe warunki życia tworzą z pustyni obszar przemierzany we wszystkich kierunkach, obszar niezwykle piękny i bogaty. Wprawdzie pewne miejsca potrafią rzeczywiście ułatwić duchowe wzniesienia, przez postawę zadumy lub zachwytu, ale ważne jest to, do czego pustynia prowadzi, a nie czym jest, bo zjednoczenie z Bogiem dokonuje się w samotności, a głębokim skupieniu, sam na sam z Bogiem, gdy dusza zapomina o stworzeniach, by żyć tylko Nim. A On oddaje się każdemu, kto Mu się zupełnie odda. Dla Karola była to przede wszystkim droga do adoracji, lecz również droga do ludzi, obecność przed ludźmi i obecność przed Bogiem , droga do dzielenia się z najbiedniejszymi; po prostu droga miłości, bez której wszystko jest pozbawione sensu. Czas pustyni ma być czasem drugiego człowieka, zapomnienia o sobie, by móc żyć w drugim człowieku. To właśnie podczas pobytu w samym sercu pustyni, Karol długo rozmyśla, a następnie zapisuje te rozważania: Jednym słowem we wszystkim być Jezusem w Nazarecie. Kochaj Jezusa całym sercem, a swojego bliźniego jak samego siebie dla Jego miłości. Swoje życie w Nazarecie możesz pędzić wszędzie: żyj nim w miejscu najużyteczniejszym dla bliźniego.
Nad ranem, gdy jeszcze było ciemno, Jezus wstał, wyszedł i udał się na miejsce pustynne i tam się modlił. Na pustyni istnieje niebo, ziemia, istota ludzka. Jednak gdy człowiek wpatruje się w bezkres nieba i ziemi i gdy wpatruje się w siebie może odkryć jeszcze jedną obecność – obecność Boga. Bóg spotyka człowieka, aby dać mu to, czego oczekuje . Każdy człowiek nosi w sobie ukryte pragnienie samotności, twórcze pragnienie odosobnienia. Jednak pragnienie takie może się również przekształcić w ucieczkę, w zwyczajną potrzebę wyrwania się z ciasnych ram codzienności i rzucenia w egoizm przebywania z samym sobą. Pustynia dla owocnego spotkania z Bogiem jest miejscem niezastąpionym. Nie tyle, aby tam poszukiwać Boga, ale by Go oczekiwać.
Trzeba przejść przez pustynię i zamieszkać na niej, by otrzymać łaskę Bożą – pisał Karol w 1898 roku do Ojca Hieronima. Na pustyni człowiek ogołaca się, wypędza z siebie wszystko co nie jest Bogiem i całkowicie opróżnia małe mieszkanie swej duszy, by zostawić całe miejsce samemu Bogu. Czas pustyni to czas łaski, okres, przez który musi koniecznie przejść każda dusza pragnąca wydać owoce. Jest to czas zażyłości z Bogiem, rozmowa duszy z Bogiem przez wiarę , nadzieję, miłość.
Pustynia jest miejscem przejścia. Nie jest stworzona po to, by w niej zamieszkać, by tam się zadomowić. Przez pustynię się przechodzi, by iść dalej. Człowiek ryzykuje podjęcie tej drogi, gdyż Duch Święty popycha go ku Ziemi Obiecanej. Nie zostanie przyjęty przez pustynię ten, kto nie potrafi czekać. Jeśli człowiek rezygnuje ze zdobycia pustyni, jeśli nie czuje się jej panem, jeśli musi spokojnie oczekiwać na coś, co mu się nie należy, wówczas pustynia nie będzie traktować go jako intruza i dopuści go do swoich tajemnic. Modlitwa nie wskazuje człowiekowi wówczas drogi. Ona zmusza go do poszukiwania. Głos się rozlega: Przygotujcie na pustyni drogę dla Jahwe. Wyrównajcie na pustkowiu gościniec naszemu Bogu.
Nie należy nigdy zapomnieć o tym, że pustynia nie oznacza nieobecności ludzi, ale oznacza obecność Boga. Dla tego, kto pozwala się opanować działaniu Ducha ożywiającego Słowo Boże, pustynia jest poszukiwaniem Boga w ciszy, jest jakby mostem wiszącym przerzuconym przez duszę rozmiłowaną w Bogu ponad ciemną przepaścią własnego ja nad dziwnym i wywołującym zawrotem głowy otchłaniami pokus, nad niezbadanymi urwiskami własnych lęków i obaw, które stanowią przeszkodę na drodze do Boga.
Pustynia nie jest miejscem schronienia, ucieczki. Jest miejscem przygotowania się do ponownego wyjścia do świata, któremu w imieniu Bożego posłannictwa człowiek ma służyć. Miejsce pustynne wymaga ogromnej pokory i oderwania się od wszystkiego, co stoi na drodze do Boga. Pustynia nie uznaje kompromisu i zmusza do dokonania konkretnego wyboru – nie ma tu miejsca na połowiczność. Jest niesamowitym miejscem wielkiej samotności, gdzie człowiek instynktownie boi się owego sam na sam ze sobą. Pustynia może być miejscem , w którym człowiek ulega pokusom, sam Jezus tego przecież doświadczył. Może być również i miejscem spotkania z Bogiem, pogłębienia z Nim więzi: Dlatego chcę ją przynęcić, na pustynię ją wyprowadzić i mówić do jej serca.
Turyście wyruszającemu na spotkanie z pustynią, stary Arab powiedział: Pustynia pana wychowa. Był ktoś, kto poznał wszystkie jej tajemnice. Nazywał się Charles de Foucauld.
Można było sądzić, że piasek pustyni, rozwiewany wiatrem, zakryje wszystko na zawsze. Kim był ten szalony, rozmiłowany w Bogu człowiek, który zmarł samotnie, tak daleko? – pyta brat Moris.