Zapragnęłam pójść z nimi, a oni bardzo mnie do tego zachęcali. Nie miałam nawet wiary, że dojdę do końca i wtedy zaczęły mnie mobilizować siostry z mojej wspólnoty. Gdy poczułam wsparcie sióstr, to wiedziałam, że warto, abym spróbowała przejść w pielgrzymce choć kilka dni. Miałam tyle intencji osobistych i rodzinnych od osób, które prosiły o modlitwę, intencji moich sióstr i naszych wspólnot na świecie… osób wykorzystywanych, prześladowanych…
Pielgrzymka wyruszyła 5 sierpnia po porannej Eucharystii. Po trzech dniach uświadomiłam sobie, że przeszliśmy ponad 100 km i nadal idziemy. Niezależnie od tego, jak przeszła noc, wstajemy, zwijamy szybko spanie, pakujemy rzeczy, jemy coś dzięki gościnności ludzi (często jedliśmy wyśmienite ciasta) i ruszamy na kolejny etap drogi. Zaczynając dzień od śpiewu Godzinek, pokonując małe odcinki (ok. 6 km i odpoczynek 30 min.) systematycznie szliśmy do przodu. Sześć osób dorosłych oraz 10-letnia dziewczynka jechali stale na wózkach. Podziwiałam ich wytrzymałość i cierpliwość Widziałam wysiłek tych, którzy pchali te wózki i gotowość innych, aby ich zmieniać, a także wielką troskę o osoby najsłabsze. Dyspozycyjność okazywały szczególnie osoby bezdomne, które szły właśnie w naszej grupie oraz więźniowie (ośmiu młodych ludzi). Osoby na wózkach oraz na rowerach o trzech kołach były w każdej grupie. W pozostałych grupach zdecydowanie przeważała młodzież, która na postojach odpoczywała tańcząc i śpiewając. U nas emocje tłumiło zmęczenie.
Pielgrzymka liczyła ponad 500 osób i była to 26 Pielgrzymka Warszawska Osób Niepełnosprawnych na Jasną Górę. Codziennie na drugim lub trzecim odcinku drogi była 20-minutowa konferencja. Nasza grupa, ku mojej radości, pielgrzymowała z prorokiem Eliaszem przez pustynię. Konferencja zaczynała się od fragmentu z Księgi Królewskiej o spotkaniu proroka z Bogiem. Krótkie rozważanie i czasem mała egzegeza, a następnie konkretne odniesienie do naszej rzeczywistości i pytania, jak się odnajduję w tym tekście ze swoim życiem duchowym i konkretnymi wydarzeniami. Możecie być pewni, że wybrzmiewały one mocno na twardym, asfaltowym trakcie (gdyż ze względu na wózki szliśmy tylko po asfalcie). Och, jak dobrze siedziało się na postoju pod takim "janowcem" albo innym drzewkiem, patrząc, co się dzieje i chciałoby się tak siedzieć i siedzieć. A tutaj niespodzianie słychać wołanie: "Kochani... Wstajemy!”
Jednak kruchości połączone razem dają wielką siłę, kiedy łączy je wspólny cel i modlitwa. Ja naprawdę czułam, że to KTOŚ sprawia, że idziemy, że to nie tylko my, ale modlitwa wielu pcha nas stale do przodu, coraz bliżej celu. Inaczej nie mogę pojąć, jak mogłam przejść 300 km. Przez ostatnie etapy bolała mnie już noga, więc częściej szłam pod rękę z kimś i jechałam kilka razy na wózku (ok.5 km). Ostatniego etapu nie szłam już z grupą. Dołączyłam do nich pod Jasną Górą. Przy figurce Matki Bożej witały nas małe siostry Kasia, Justyna i Sofia. Kiedy ludzie je zobaczyli, zawołali: "Chodźcie z nami" i tak razem podeszliśmy pod jasnogórski ołtarz.
Dla mnie pielgrzymka to oczywiście piękno pól i lasów, ludzie trudzący się przy żniwach i serdeczna gościnność przyjmujących nas gospodarzy, spotkania i rozmowy, ale przede wszystkim to wielka przestrzeń modlitwy sercem i duszą, ustami i nogami od rana do wieczora; to też codzienny widok spowiadających się i codzienna Eucharystia. Wiele osób angażowało się w modlitwę różańcową i koronkę do Miłosierdzia Bożego. To było piękne świadectwo ich wiary w moc modlitwy. Ludzie przynosili do mnie swoje intencje, bo ksiądz przewodnik chciał, żebym prowadziła te modlitwy. To były też okazje, aby się trochę poznać. Kilka osób dziękowało mi, że idę (była jeszcze jedna siostra zakonna w naszej pielgrzymce, ale mogła iść tylko kilka dni).
Na koniec jeden obrazek. Poznałam dwóch młodych chłopców i czasem rozmawialiśmy w drodze. Dwa razy zdarzyło mi się, że znalazłam wieczorem miejsce do spania na podłodze obok nich i bardzo się z tego cieszyli. Jeden z nich, kiedy był już gotowy do spania, wyjmował z plecaka krzyż (jaki noszą zwykle misjonarze), kładł przed sobą na kolanach i pośród zgiełku rozmów wpatrywał się w Niego w milczeniu przez dłuższy moment. Potem układał się do spania kładąc Go przy głowie. Jego cicha rozmowa z Ukrzyżowanym Jezusem bardzo mnie poruszyła (choć nikt z przechodzących tego nie widział).
Proszę Was też o modlitwę za tych młodych więźniów, którzy przy upałach pchali na zmianę wózki i tyle szlachetności wykazali w drodze. Niektórzy z nich boją się powrotu do więziennego życia.
Z zapartym tchem słuchaliśmy też świadectw osób bezdomnych. Niektórych spotkałam już po powrocie w naszej jadłodajni. Czuję, że po pielgrzymce inaczej patrzymy na siebie. Jeśli ta pielgrzymka przyniosła tylko to: zmianę spojrzenia nawzajem na siebie, to warto było razem pielgrzymować do Matki Bożej.
mała siostra Jezusa Rysia