Trzej Królowie chyba tu nie trafią. Chodzą w orszakach w Warszawie, Krakowie, Lublinie, nawet może i w Zamościu. Ale w Machnowie? Gdzie kilka po-PGR-owskich bloków stoi gdzieś w środku szerokiego horyzontu, niecałe 10 km od ukraińskiej granicy…
A jednak. 6 stycznia 2018 niewielki, ale wesoły orszak przeszedł przez wioskę śpiewając kolędy i odwiedzając gościnne domy.
Ale tego dnia wszystko zaczęło się od Mszy dziękczynnej w starym kościele – wystrojonym świątecznie (w czym jak zawsze wielki udział miała siostra Wanda). Dziękowaliśmy za ponad 32-letnią obecność Wandy, Teresy i Bożeny w Machnowie Starym, która powoli dobiega końca (wracają do swojego pierwszego domu w Częstochowie). Z tej okazji do Machnowa przybyły także msJ Kasia Anna i msJ Iza. Nieco bardziej niż zwykle uroczysta msza zgromadziła wielu mieszkańców Machnowa, a po mszy długo trwały jeszcze przykościelne rozmowy.
Potem czas na obiad – jak zawsze gościnny dom Sióstr przygarnął kilkoro przyjaciół z sąsiedztwa, była także Larysa z Tomaszowa Lubelskiego, przygotowująca się do swoich grekokatolickich świąt Bożego Narodzenia, których właśnie 6 stycznia była wigilia. A po obiedzie deser, a na deser ciasto makowe msj Basi. A w cieście… trzy migdały. Kto na nie trafi na swoim talerzu – ten Król. A tu psikus – dwa migdały trafiły do Larysy, a trzeci… odnalazł się dopiero następnego dnia.
Tymczasem nie ma co dłużej czekać, niebawem się ściemni! Szybkie wycinanie i klejenie koron, gwiazda na kiju od szczotki, dzwonki, gitara… i Najważniejszy! Mały Jezus na sianku. Ruszamy do mieszkańców Machnowa z Jezusem, z kolędami. I z dobrym słowem.
Chodzimy od domu do domu, od bloku do bloku, od mieszkania do mieszkania. A nawet do sklepu (niestety otwartego tego dnia). Zaraz na początku dołączają do nas mali Pastuszkowie… dosłownie! Bo dokładnie tak mają na nazwisko dwie małe dziewczynki, które otrzymują dzwonki, a my śpiewamy „i my z pastuszkami dziś się radujmy!”.
Niektórzy mieszkańcy nieco zdziwieni, trochę może zakłopotani, ale tylko przez chwilkę. Inni znów – usłyszawszy wesoły orszak na ulicy (nie sposób było go nie usłyszeć…) wyglądają nas i czekają z niecierpliwością. Otwierają się drzwi domów i mieszkań bardzo różnorodnych – i pełnych dorosłych i dzieci, lecz także i takie, gdzie mieszkają osoby samotne, są mieszkania kolorowe i ozdobne, ale i te skromniejsze, choć równie serdeczne. Niektórzy jeszcze świętują, a inni już prawie szykują się do snu. Wszędzie gdzie otwierają się drzwi, otwierają się też serca, a na twarzach pojawia się szeroki uśmiech. W niejednym oku kręci się łza. Niektórzy chcą zatrzymać kolędników na dłużej, ale orszak, świadom czekających w następnych domach, podąża dalej z Małym Jezusem, który pierwszy wita domowników i który na przemian bogaci się w cukierki, a potem je rozdaje. Siostry Basia i Antonina, które dopiero od kilku lat mieszkają w Machnowie –często po raz pierwszy mają okazję odwiedzić tak wielu dobrze im znanych mieszkańców wsi w ich domach. A i dla mieszkańców to nowa okoliczność, niektórzy sięgają po pieniążki, Siostry reagują na to szybko, zamiast pieniędzy przyjmując dobre słowo i czasem… coś słodkiego. Kolędowanie trwa w najlepsze, gitara, dzwonki, zdarte gardła. Trwa to tak długo, że w końcu niezbędna staje się także latarka. Mimo ogromnego zmęczenia kolędnicy wracają do domu radośni, pełni przemyśleń i refleksji. Oddają Panu Jezusowi w przytulnej kaplicy Małych Sióstr w Machnowie…
Drodzy Królowie – i cóż w Machnowie?
Dobrych ludzi odwiedzamy
I kolędy im śpiewamy, za rok zapraszamy!
Ludka z Warszawy