Rozważania podejmowane w kolejnych miesiącach będą się uzupełniać, co pomoże zobaczyć nie tylko przejawy postaw, ale też ich źródła. Na gościnność będziemy patrzeć w świetle Eucharystii, a myśli dotyczące gościnnej otwartości poprowadzą ku refleksji nad miłosierdziem. Synteza omawianych wątków pozwoli dostrzec spójność i harmonię zarówno w życiu brata Karola, jak i w całej jego duchowej spuściźnie, wciąż odkrywanej na nowo.
Brat Karol spotkał Pana Jezusa w Eucharystii i eucharystycznemu zjednoczeniu z Nim pozostał wierny do końca życia. Od chwili nawrócenia chciał żyć tylko dla Boga, ale swój czas i siły oddawał człowiekowi. Na pytanie: „Jak osiągnąć miłość Boga?” – odpowiadał: „Okazując miłość ludziom”. Całym życiem pokazywał prawdziwość słów św. Jana Pawła II: „Jeżeli praktykujemy autentyczny kult eucharystyczny, w oczach naszych musi rosnąć godność każdego człowieka. A poczucie tej godności staje się najgłębszym motywem naszego odniesienia do bliźnich” .
Podczas praktykowania gościnności rodzą się pytania, na które trudno znaleźć jednoznaczną odpowiedź. Spojrzenie na nie w świetle Eucharystii może przynieść konkretne rozwiązanie. W Eucharystii doświadczamy gościnności Boga dopuszczającego nas do intymnej bliskości. Równocześnie miłość ogarniająca nas we Mszy świętej i podczas Adoracji powinna otwierać nasze serca, czynić je bardziej gościnnymi.
Rodziny niosą szczególną odpowiedzialność za to, czy domy przyszłych pokoleń będzie cechować otwartość. Gościnności uczymy się w domu rodzinnym. To pewien nawyk, powinność wobec „idących gościńcem”. Trzeba pamiętać, że właściwemu rozumieniu gościnności sprzeciwia się zarówno lęk przed przybyszem, jak i brak roztropności w szerokim otwieraniu drzwi. Dom rodzinny nie może być niedostępną twierdzą, ale nie jest też przystanią dostępną w każdej chwili i dla każdego. Musi zachować swoją intymność i swoją tożsamość, a rzeczywiste potrzeby członków rodziny nie mogą być marginalizowane.
Gościnność jest postawą serca. To jedna z form miłości. Wypływa z szacunku do człowieka i wymaga szacunku, ale nie odkryjemy jej pełnego znaczenia, jeśli nie zatrzymamy się przy słowach „Gość w dom, Bóg w dom”. Słowa te z jednej strony mocnym argumentem zachęcają do gościnności, z drugiej każą pamiętać o obowiązku strzeżenia istotnych wartości życia rodzinnego, bo tylko wtedy podjętym staraniom przyjmowania gości towarzyszyć będzie błogosławieństwo i dom wypełni się obecnością Boga. Jedynym kluczem, który pozwala właściwie rozeznawać wymagania gościnności, jest miłość. To miłość podpowie, że ten, kto jest w autentycznej potrzebie, nie może zostać odprawiony bez żadnej pomocy. Ta sama miłość poniesie odpowiedzialność za chwilowo zmieniony z powodu gościny rytm czy kształt życia. Także wtedy, gdy jesteśmy bezsilni wobec potrzeb, jakim nie możemy zaradzić, miłość podsunie właściwe słowa i gesty. Z wdzięcznością i wzruszeniem wspominamy jedną z małych sióstr Jezusa, która na rzymskich ulicach osoby proszące o wsparcie obdarowywała cukierkiem i ciepłym spojrzeniem, a pytaniem, skąd pochodzą, inicjowała serdeczną rozmowę.
Każdą rodzinę i każdą wspólnotę charakteryzuje pewien rys gościnności. Jako uczniowie Pana Jezusa – podążający za Nim drogą wskazaną przez brata Karola – jesteśmy wezwani do szczególnej wrażliwości na potrzeby przybywających. Potoczne rozumienie gościnności warto poszerzyć o wymiar duchowy i myśleć również o gościnności serca. Wtedy gościnność rozszerzy się na całe życie, a chwile przyjmowania gości będą jej przejawem. Jeśli spotykanym ludziom towarzyszyć będzie wierna, bezinteresowna modlitwa, gościnność serca osiągnie pełną miarę.
Gościnność to miłość oczekująca spotkania. Choć zdanie to wydaje się być bardzo wzniosłe, jest głęboko prawdziwe i dotyczy tak konkretnych wydarzeń, jak i postawy życiowej. Bez spontanicznej życzliwości i zainteresowania drugim człowiekiem nie będzie prawdziwych spotkań. Wymiana myśli miedzy osobami odwiedzającymi i odwiedzanymi jest ogromną szansą ubogacenia. Goście zawsze przybywają ze swego nieznanego innym świata, a osoby przyjmujące nie przedstawią się nigdzie lepiej niż w miejscu, w którym mieszkają. Wymogiem kultury i wymogiem miłości jest pokorny stosunek do siebie wzajemnie. Obowiązuje odwiedzających, bo przekraczają próg czyjegoś mieszkania, i odwiedzanych, gdyż żaden gość nie znalazł się w ich domu bez zamysłu Bożego.
Warto sięgnąć do wspomnień, by przypomnieć sobie, ile ważnych chwil przeżyliśmy w gościnnych domach, ile przyjaźni tam się narodziło. Dlatego trzeba walczyć o przywrócenie gościnności polskich domów. Trzeba uprościć kulinarne rytuały, by nadmiernie nie obciążały, i zatroszczyć się o taki przebieg spotkań, by nie stawały się one czasem zmarnowanym. Warto zachęcać, by pozorną intymność kawiarnianego stolika zamieniać na domowe ciepło, zawsze możliwe nawet w skromnych warunkach. Wszystko, co wyżej napisane, ma ogromne znaczenie w wymiarze ludzkim, ale stanie się o wiele ważniejsze, gdy uświadomimy sobie, że dotyczy rzeczywistości Bożej. W takim rozumieniu gościnności bardzo istotny jest wzór brata Karola, który żył wśród ludzi i delikatną, pokorną miłością świadczył o miłości Boga.
Wspólnota „Duży Dom”, w której żyjemy od 23 lat, zawdzięcza swoje istnienie gościnności małych sióstr Jezusa. To w ich domu u podnóża Jasnej Góry przed prawie czterdziestu laty – najpierw w kuchni i podczas prac ogrodowych, a dopiero potem w kaplicy – odkrywaliśmy, jak bardzo doświadczenie gościnnego przygarnięcia może przemienić życie. Podczas długich rozmów poznawaliśmy życie sióstr i dzieliliśmy się swoimi marzeniami. Chłonęliśmy atmosferę domu, którego skarbem jest sakramentalna obecność Pana Jezusa. Jesteśmy wdzięczni małym siostrom za doświadczenia tamtych lat i za wszystkie następne spotkania w ich gościnnych domach. Życzymy im, by strzegły daru gościnności, wsłuchując się w słowa msJ Magdaleny: „wprowadzić do serc tych wszystkich, którzy nas otaczają, i których Pan postawił na naszej drodze, tak jakby każdy z nich był jedynym przyjacielem – oto istota naszego powołania”.
Bardzo podobnie można pisać o gościnności małych braci. Ich fraternie, otwarte dla sąsiadów, są wzorem życia dla Boga i ludzi. Prostota, bezpośredniość kontaktu, czas ofiarowany i prymat modlitwy to potężna inspiracja dla wszystkich, którzy tęsknią za tradycyjną gościnnością.
Czas trwania gościny to czas miłości przyjmującej drugiego takim, jaki jest. To czas zaskakujących odkryć, ale i czas zmęczenia. Niewątpliwie jest to czas służby. Jest jednak i nagroda – poszerzenie horyzontów i obdarowanie wdzięcznością. W pamięci pozostaje radość z doznanej bliskości, która czasem jest bardzo prosta i wynika tylko z wymiany kilku słów i spojrzeń, a czasem sięga tak głęboko, że zmienia życie. Serdeczny gest pożegnania podsumowuje spotkanie, w pewnym sensie je przedłuża i zachęca do kolejnego. Nawiązana relacja nie powinna być przerywana z chwilą rozstania. Prawdziwym zakończeniem spotkania jest znak łączności przesłany przez odwiedzającego po jego powrocie do domu. Staje się on zachętą do praktykowania gościnności.
Trudno w krótkim tekście opisać wszystkie rodzaje spotkań, do jakich dochodzi w naszych domach. Niektóre są oczekiwane i starannie zaplanowane, inne zaskakują i wtedy przeważnie wydaje się, że zdarzają się w najmniej odpowiednim momencie. W tej drugiej sytuacji warto pamiętać, że podczas podejmowania decyzji, czy do spotkania ma dojść, spontanicznej wielkoduszności zawsze powinna towarzyszyć roztropność, ale i roztropność nie może pomijać wielkoduszności. Rozmowy telefoniczne również są spotkaniem, gdzie odbierający telefon pełni rolę gospodarza. I tu jest miejsce na gościnność, wyrażającą się przez serdeczność, a ujawniającą się najmocniej w pierwszych i ostatnich słowach telefonicznego dialogu.
Aby być gościnnym, trzeba mieć czas. Czas do ofiarowania. Stale powraca pytanie o życiowe priorytety. Równolegle należy dbać, by przyjmowanie gości nie zaburzało rytmu życia. Określenie ram czasowych spotkania nie jest sprzeczne z gościnnością, wymaga jednak delikatności i wrażliwości.
Gościnność – miłość oczekująca, miłość dzieląca się i miłość tęskniąca za pełnią relacji – to nie tylko rozmowy. Kanapki przygotowane dla przybyłego z podróży mogą przywołać wspomnienie domu rodzinnego, którego być może już nie ma. Te, które ktoś zabierze ze sobą, a rozpakowawszy w pociągu odkryje, że zostały zrobione z miłością, mogą stać się ogromną zachętą do serdecznej troski o bliskich. Warto przywoływać wspomnienia dobrych spotkań. Mogą być one podsumowane słowami brata Karola: „Dobro czyni się nie na miarę słów czy uczynków, ale na miarę tego, kim się jest, na miarę łaski towarzyszącej naszym działaniom, na miarę życia Jezusa w nas, o tyle, o ile nasze czyny są czynami Jezusa działającego w nas i przez nas”.
Wszyscy pielgrzymujemy do przygotowanych w Niebie mieszkań. Świadomość wspólnoty drogi powinna ułatwiać spotkania – nasze mieszkania, których czasem tak pilnie strzeżemy, są tylko przystankami na pielgrzymim szlaku. Przy trasie stoją drogowskazy. W Roku Miłosierdzia w szczególny sposób wzrok przyciągają te, na których czytamy: głodnych nakarmić, spragnionych napoić, podróżnych w dom przyjąć, wątpiącym dobrze radzić, strapionych pocieszać.
Wędrujemy w łańcuchu pokoleń. Przygotowując się do jubileuszu 1050-lecia Chrztu Polski, z wdzięcznością myślimy o dziedzictwie wiary, której teraz my mamy strzec. Tradycyjna polska gościnność w swoim ewangelicznym wymiarze jest uprzywilejowanym miejscem przekazu wiary.
Aby Boże światło dopełniło rozważania o gościnności, zatrzymajmy się w Betlejemskiej grocie. To tam, adorując Dzieciątko Jezus, od Matki Bożej i św. Józefa będziemy się uczyć miłości. Uczestnicząc w wizycie pasterzy i mędrców, doświadczymy pomnożenia radości, co nie byłoby możliwe, gdyby Maryja i Józef lękliwie strzegli swego Skarbu. Pragnienie życia w bliskości Świętej Rodziny sprawi, że w dylematach codzienności, także tych związanych z gościnnością, będziemy odnajdywać Betlejemski i Nazaretański wzór.