Marsz pamięci i życia

11 września w Krakowie wydarzyło się coś bardzo pięknego. Ulicami naszego miasta przeszedł marsz pamięci i życia. Była to inicjatywa Fundacji Polania, o której organizatorzy napisali w zaproszeniu:

 „Jesteśmy Polakami, mieszkańcami Krakowa. Żyjemy w mieście o wielowiekowej spuściźnie bogactwa kulturowego. Kilkaset lat temu przybyli do nas Żydzi – szukając schronienia i bezpieczeństwa... dając w zamian światłą myśl, pracę, odmienność tradycji religijnej! Chcielibyśmy upamiętnić ich obecność między nami! Wyrazić wdzięczność za każdy owoc życia na tej ziemi. Za wszystko, co potrafimy dostrzec, nazwać, uwypuklić; ale również za dary ukryte przed naszymi oczyma... one także wpłynęły na miasto i zmieniły jego dzieje. Jesteśmy pokoleniem, któremu nie było dane doświadczyć wspólnego życia na polskiej ziemi, a jednak odczuwamy rodzaj pustki, tęsknoty i ciszy…” Mogłam wziąć udział w tym wydarzeniu, mogłam patrzeć moimi oczami, słuchać moimi uszami i wzruszać się moim sercem.

 

W marszu wzięło udział bardzo dużo chrześcijan różnych Kościołów oraz spora grupa Żydów, z tutejszym rabinem. Była też pani ambasador Izraela w Polsce, przedstawiciele władz krakowskich. I był też z nami nasz biskup Grzegorz Ryś. Naszym krokom w drodze z dziedzińca Collegium Maius na Kazimierz towarzyszyły słowa proroctw o Izraelu ( jak np. to z Zachariasza: „ A gdy ktoś go zapyta: Cóż to za rany masz na twoim ciele? Wówczas odpowie: Tak mnie pobito w domu moich przyjaciół” ), historia ich osadnictwa w Krakowie oraz żydowska muzyka. Mieliśmy kilka przystanków. Ale opowiem wam o jednym, bo był wyjątkowy. Wydarzyło się to przed Starą Syngogą. Tam głos oddano młodym ludziom z Niemiec, którzy szli z nami w marszu. Wszystkich tych młodych ludzi łączy coś wspólnego: szokujące odkrycie, że członkowie ich rodzin byli nazistami i mieli czynny udział w eksterminacji Żydów oraz pewna wewnętrzna potrzeba ekspiacji, zadośćuczynienia. Świadectwa były tak mocno poruszające, że prezes gminy Żydowskiej, który sam przeżył krakowskie getto i obóz w Płaszowie, zabrał głos mówiąc im, że nie mogą brać na siebie odpowiedzialności za to, co robili ich dziadkowie. I w pewnym sensie pan prezes ma rację. Jednak trudno też zaprzeczyć tak autentycznym wewnętrznym poruszeniom serc tych młodych ludzi. Ja raczej wyczuwam tu działanie Ducha, który po kilku pokoleniach zmienia tak diametralnie historie rodzinne…

 

Po trzech godzinach wspólnego wędrowania, słuchania i rozmawiania, dotarliśmy do synagogi Tempel, gdzie na zakończenie miał odbyć się koncert chrześcijańskiego zespołu Jarmuła Band (https://www.youtube.com/watch?v=w7YTQQtUuEo )! Atmosfera była bardzo radosna, tak jak zamarzyli to sobie organizatorzy: „marzymy, aby wybrzmiała z nas radość, że ONI SĄ naszymi „starszymi braćmi w wierze” – a my czerpiemy z ich dziedzictwa mądrości oraz nadziei!”  Trudno było oprzeć się urokowi wspólnego tańca z naszymi starszymi braćmi, więc oczywiście pozwoliłam się porwać. I wtedy zobaczyłam kolejny piękny gest: jeden z naszych starszych braci poderwał się z krzesła i pociągnął do tańca tych młodych ludzi z Niemiec…
To, co się tam wydarzyło i w czym uczestniczyłam, moje serce rozpoznaje jako niepodważalnie eschatologiczne.

MsJ Krysia Klara


link do zdjęć z marszu: http://www.adamwalanus.pl/2016/marsz/index.html