Rekolekcje z Biskupem Dajczakiem

„Czekać… czekać jak brat Karol, który klęczał w Nazarecie przed zamkniętymi drzwiami kościoła wczesnym rankiem, czekając aż je siostry klaryski otworzą… Zatrzymać się –  w tym zagonionym świecie, gdzie presja natychmiastowości, czasu, sukcesu jest tak silna…Oto, co potrzeba u progu rekolekcji”

Tymi mniej więcej słowami zaczął nasze rekolekcje w Koszalinie ks. biskup Edward, o którym dzisiaj możemy z całą świadomością mówić: nasz Brat.
Rekolekcje rozpoczęły się 9 listopada wieczorem, w bardzo uroczym miejscu Koszalina, w Centrum Edukacyjno-Formacyjnym, nieopodal seminarium. Ks Biskup poprosił nas najpierw, by każdy o sobie powiedział kilka słów. Było nas 34 osoby, z prawie każdego zakątka Polski, z różnych stanów i wieków. W sobotę na cały dzień dołączyło do nas  36 kleryków z koszalińskiego seminarium, gdzie od wielu lat działa grupa Karola de Foucauld.

W czwartek i piątek, w klimacie skupienia i ciszy, słuchaliśmy słowa bpa Edwarda w czasie jutrzni i Eucharystii. W czwartek i w sobotę była dodatkowo godzinna konferencja zaraz po śniadaniu; w sobotę również w czasie nieszporów. Był też czas przeznaczony na pytania do ks Biskupa i odpowiedzi.
Tematem rekolekcji było Odnowienie więzi z Jezusem. Ks Biskup rozpoczął od słowa o tożsamości chrześcijanina, wynikającej ze Chrztu św. „Chrzest jest zanurzeniem w śmierć Chrystusa – tzn, coś tu musi obumrzeć. Trzeba naszej zgody na śmierć, by owoc mógł zaistnieć. By obumrzeć, trzeba tego wyboru, że Bóg ma da mnie największe znaczenie w życiu.(…) Jeżeli chrześcijanin zakosztował mocy umierania, to wtedy nie chce od Chrystusa odchodzić. (…) Nie mamy władzy nad zmartwychwstaniem, ale mamy władzę, by zgodzić się na umieranie sobie. Paradoksalnie, to umieranie przywołuje zmartwychwstanie, nawet je powoduje! Celem umierania jest być bliżej z Chrystusem, by być w stanie Jezusa, być ochrzczonym”.
Ks Biskup mówił, by nie lekceważyć małych codziennych okazji do umierania. I pytanie, które powracało w czasie rekolekcji: czy modlę się regularnie o swoje nawrócenie???

Następnie mówił o odkryciu, że jesteśmy, każdy, umiłowanym przez Boga – jak był Jezus. To o to poznanie chodzi: „by świat poznał”. Kościół istnieje tylko po to, by ludzie poznali Jezusa i Jemu uwierzyli. „Jestem powołany/-a do niepowtarzalnej egzystencji w Chrystusie. On zna mnie i moja historię życia. Gdy posyła mnie, nie ma nikogo podobnego w zastępstwie. Może posłać kogoś innego (ale nie w moim zastępstwie), bo nie zostawi ludzi – ale wtedy ja zostanę… To posłanie jest potrzebne i mnie”.

Mówiąc następnego dnia o modlitwie, wskazał na jeden z jej aspektów: uległość. Modlitwa jest jak wydma, która nie poddaje się monotonii pustyni, ale zawierza się działaniu wiatru, który powoduje, że piasek traci swą twardość, staje się miałki, podatny, bez własnej siły. „ Być przenoszonym, być powierzonym, być znalezionym, być uległym, być do dyspozycji. Ta bierność w życiu duchowym jest konieczna. To ubóstwo, to posłuszeństwo. Prawdziwa modlitwa to ta wzbudzona przez Ducha św.”
Nie da się Chrystusa kochać poza bliźnim – i o miłości bliźniego była mowa. Tak istnieć, by być bratem dla każdego. Bratem powszechnym. Miłość domaga się bliskości, relacji. Można innym przekazać Chrystusa tylko wtedy, gdy samemu jest się „w uścisku z Oblubieńcem” Dlatego tak ważne jest pielęgnować tą więź. „Ewangelizacja to nie tylko sposób mówienia, ale to forma życia.”

Było też dużo na temat obecnej sytuacji Kościoła w ogóle i Kościoła w Polsce. Czuło się u ks Biskupa pełną miłości troskę o ten Kościół i pasję dla poszukiwania nowych form zbliżenia do człowieka, nowych form duszpasterstwa, których domaga się dzisiejsze społeczeństwo, bo „stare” już się nie sprawdzają”.„Głoszenie Ewangelii jest dziś zdecydowanie bliższe początkom chrześcijaństwa – jak wtedy, mamy dziś kontekst wielokulturowości i neopogaństwa. To tam trzeba szukać wzorców metod głoszenia, nie w średniowieczu”. Bez lęku, ale z bólem mówił o naszych przywiązaniach do „małych tradycji”, które należy zostawiać i w łączności z wielką Tradycją mieć odwagę zmieniać formy, język, sposoby, by przekazywać ta samą Dobrą Nowinę, ale tak, by mogła dotykać serca współczesnego człowieka. Na pytanie, gdzie są dzisiejsze peryferie, ks Biskup powiedział spontanicznie: peryferie to człowiek. I dodał: wszystko, co jest poza murami Kościoła, to peryferie.
Tematy konferencji stanowiły punkt wyjścia do dzieleń w grupach. Zawsze po południu, przez ok. 2 godziny, mogliśmy w wymieszanych grupach: siostry, bracia, świeccy, księża, rozmawiać i wymieniać się naszymi myślami i doświadczeniami.

Świadectwo Ani: Czas spędzony na rekolekcjach w Koszalinie był dla mnie odkrywaniem prawdy, jak ważna jest wspólnota wiary utkana zarówno z trwania przed Panem i wszczepienia w Niego, z braterskich spotkań przepełnionych życzliwością i postawą bycia dla drugiego, jak i z dzielenia się doświadczeniem zmagania o Bożą obecność w życiu codziennym. W sercu od dawna odkrywałam tęsknotę za takim przeżywaniem wspólnoty.
Dlatego jestem wdzięczna, że Duch Święty podtrzymywał impuls, który pojawił się w moim sercu w grudniu na inauguracji Roku bł. Karola, by na te rekolekcje pojechać, że wystarczyło mi odwagi, by ruszyć w daleką podróż i spotkać Rodzinę Karolową. Może to owoc peregrynacji relikwii bł. Karola, które gościły w moim domu w grudniu, przed inauguracją Roku bł. Karola... A może owoc Nowenny do bł. Karola... Prawdą jest, że od kilku lat poznawałam Rodzinę Karolową dzięki książkom, dzięki materiałom w internecie m.in. z sesji w Dużym Domu, dzięki grudniowemu spotkaniu inauguracyjnemu w Opolu, czy dzięki kilku referatom na spotkaniach w Opolu osób zainteresowanych duchowością Nazaretu.

Stało się tak, że spotkanie rekolekcyjne w Koszalinie przerosło moje wyobrażenia. Od pierwszych chwil poczułam się, jak w gronie bliskich, mimo że praktycznie nikt mnie wcześniej nie znał. Na każdym kroku czułam, że łączy nas Jezus, nasz brat i Pan. Czy ksiądz, czy siostra zakonna, czy małzonkowie, czy młodzi, czy starsi... wszyscy starali się o tworzenie ciepłej, radosnej i serdecznej atmosfery.
Słowa bp. Edwarda odpowiadały na pytania, które od pewnego czasu piętrzyły się w moim sercu. Były to pytania o modlitwę, troskę o bliskość z Jezusem, potrzebę stania się częścią małej wspólnoty wiary. Słowa, które docierały do mojego serca, pouczały mnie, jak ważne jest życie chrztem i zgoda na obumieranie różnych sfer, spraw, pragnień we mnie, by dzięki temu stawać się otwartą na to, czym Bóg chce wypełnić moje życie. Były to też słowa, które odkrywały przede mną znaczenie i ogromną potrzebę braterstwa.

Przez te pięć dni niezwykle cenny był dla mnie czas dzielenia w grupach i przy stole. Mogłam wprost postawić pytania małym braciom i małym siostrom o życie duchowością brata Karola. A oni z niezwykłym zaangażowaniem podprowadzali mnie, jakie kroki mogę stawiać w mojej codzienności. W ten sposób rekolekcje, które okazały się nie tylko intensywnym spotkaniem z Bogiem w słowie i drugim człowieku, przyniosły mi konkretne podpowiedzi, które chcę podjąć, które już zaczynam podejmować, by życie wypełnić miłością Boga i drugiego człowieka.

Z czwartku na piątek mogliśmy całą noc adorować Jezusa – adoracja w ciszy była też naszą modlitwą w ciągu każdego dnia. EUCHARYSTIA każdego dnia była źródłem naszej jedności i najprawdziwszego zbliżenia w Panu naszym. Wspólne posiłki, częściowo w ciszy, częściowo w rozmowie, stały się okazją zawiązania nowych więzi.

Na koniec wszyscy wyraziliśmy pragnienie, by takie doświadczenie jeszcze powtórzyć, może nie raz…?
NASZEMU BRATU EDWARDOWI DZIĘKUJEMY Z CAŁEGO SERCA ZA TOWARZYSZENIE NAM W TYCH BLIŻSZYCH SPOTKANIACH Z „NASZYM UMIŁOWANYM BRATEM I PANEM JEZUSEM”, JAK RÓWNIEŻ W POGŁĘBIANIU WIĘZI MIĘDZY NAMI. Dziękujemy za przekazanie nam tej PASJI MIŁOŚCI DO JEZUSA I KOŚCIOŁA. Wyjechaliśmy z rozpalonymi do czerwoności sercami. Oby to rozpalenie trwało i przeradzało się w czyny miłości w codzienności.

Zobacz zdjęcia w galerii.