Gwiazda, która szuka drogi do Betlejem

Mała siostra Angelika opowiada o swoich pierwszych doświadczeniach w Chile.

W Chile jest taka kolęda, która mówi o gwieździe szukającej drogi do Betlejem. W drodze pomoc zaproponował jej jeden osiołek, który obiecał zanieść ją na swoim grzbiecie aż do Zbawiciela. Gdy dotarł do Betlejem, okazało się, że Gwiazdy nie ma, gdyż Ona - podczas gdy przechodzili przez kraj podobny do Edenu (= czyli Chile), oczarowana, zatrzymała się w nim i została na zawsze we fladze tego kraju, by nauczyć kochać (ludzi).... To tylko kolęda, ale wyraża coś z rzeczywistości tego kraju. Wyraża pragnienie, poszukiwanie, drogę... i oczywiście piękno przyrody, przewysokich gór i oceanu, piękno, które bierze jakby "w dwie dłonie" ten kraj na Południu Świata.

Z wielką nieśmiałością, bo przecież dołączyłam do wspólnoty w Chile tylko, z lekka przeszło, miesiąc temu,  chciałabym podzielić się tym delikatnym światłem Gwiazdy, "która zatrzymała się nad miejscem, gdzie było Dzieciątko", w naszej dzielnicy - La Victoria (Santiago) i Chile.
Razem z małymi siostrami: Donatą (Włoszka), Flor (Francuzką), Berna (Francuzka), Mariną (Chilijką), tworzymy wspólnotę, która juą wiele, wiele lat dzieli życie mieszkańców La Victorii. Długoletnią przyjaźń “czuje się” z daleka, zdradzają ją częste pozdrowienia na ulicy, spontaniczne wizyty w domu... Pytania o te małe siostry, które kiedyś tu żyły...

Dzielnica, jest mała, skromna, raczej biedna. Czuję się tu jak na wiosce, w porównaniu z ogromnym, prawie 6 mln Santiago. Niskie zabudowania z drewna, kolorowe mury, latynoska muzyka na cały regulator, drobny handel na ulicy - w dzień wszystko-sprzedający targ, a w nocy... niestety narkotyki. Powoli ten świat mnie z sobą oswaja, przygarnia... Nadal bardzo dużo rzeczy nie wiem, uczę się, poznaję... Wejście w nową kulturę wymaga czasu i energii, ale również  bardzo ubogaca. A mnie chyba "upraszcza".

Nie jest cieżko o kontakt z ludźmi. Ponieważ domy są małe, dużo przebywa się na ulicy. Obecnie jestem na etapie uczenia się języka i nie chodzę jeszcze do pracy. Więc cieszą mnie te drobne kontakty z ludźmi. Lubię, zwłaszcza wieczorami, iść kupować chleb, tuż za rogiem. Wieczorami zazwyczaj już nie jest tak gorąco (teraz jest środek lata), wieje lekki wiatr. Pozdrawiamy się z naszymi sąsiadami z Haiti, którzy już zaczynają grilować przed domem. Idę dalej i witam się z Pilar, która właśnie wraca do domu po całym dniu na targu, gdzie sprzedaje ubrania. Dochodzę do malusieńkiego sklepiku naszej znajomej Anity, która co prawda nie jest bardzo rozmowna, ale za to zawsze życzliwie się uśmiecha i ... zawsze dorzuca jedną bułkę gratis...  Życie tutaj składa się z małych rzeczy.
I jest dużo prostsze i bardziej "wspólnotowe", jeśli chodzi o życie sąsiedzkie czy parafialne niż to, które poznałam wcześniej, żyjąc w innych miejscach. Od ludzi tutaj uczę się dostrzegać więcej kolorów niż widać na pierwszy rzut oka. Urzeka mnie ich bezinteresowność w zaangażowaniu w parafię, w sytuacje w kraju....

Ale najpiew - Adwent. W tym roku tutaj chyba lepiej zrozumiałam, że nie ma doświadczenia Narodzenia, jeśli nie było Adwentu, a więc tego, co poprzedza - Przyczyny.
W Chile od ponad dwóch miesięcy (od końca października 2019) panuje społeczne "wzburzenie", masowe manifestacje (największa liczyła 1,5 mln! ludzi) w całym kraju. W dużej mierze młodzi, choć nie tylko, domagają się zmian w systemie kraju, rezygnacji Prezydenta Piñery oraz zmiany Konstytucji. Godniejszego życia. Droga edukacja, znikome emerytury (tylko 1 osoba na 4 może pozwolić sobie na płacenie składek emeryt.), prywatyzacja dostępu do wody...  Różnica między najbogatszymi a najbiedniejszymi jest uderzająca. 30% dochodu krajowego spoczywa w rękach 1% populacji.

Dzisiejsza sytuacja jest wynikiem wieloletniej niesprawiedliwości ekonomicznej. Władza traktuje manifestacje jako "masowego wroga" i "kryminalizuje" protesty, choć prawdą jest, że dochodzi do przemocy z dwóch stron. Ale to jest bardzo wąski margines. Byłam 2 razy na wielkich manifestacjach. Odbyły się spokojnie, ze śpiewami, tańcami... Rozmowami, siedzeniem na trawie... Ktoś rozdaje za darmo kanapki, bo "powinniśmy się wspierać, każdy jak może ze swojej strony, ja robię kanapki, a chłopcy walczą...", powiedziała jedna pani... Niestety, Plac Italia (nazwany już przez lud « Placem Godności »), gdzie gromadzą się ludzie, jest cały w odurzającym zapachu gazu łzawiącego, który policja nie przestaje rozpylać w tłumie. Gdy licznie pojawiają się kordony policjantów, wtedy zaczyna być nerwowo. Wtedy, na "pierwszej linii" dochodzi do starć. W Noc Sylwestrową w Santiago zgromadziło się 21 tys. ludzi na Placu i nikomu nic się nie stało. Tego dnia nie przyszła policja.

Od końca października około 30 osób straciło życie albo oczy (w skutek użycia niedozwolonych pocisków). Doszło do wielokrotnego złamania praw człowieka przez władze, do pobić i gwałtów na uczestnikach manifestacji, też nieletnich...  Wiele razy podczas wspólnej modlitwy czytałyśmy i rozważałyśmy psalm 72: « Boże, przekaż Twój sąd królowi i Twoją sprawiedliwość synowi królewskiemu. Niech sądzi sprawiedliwie Twój lud i ubogich Twoich - zgodnie z prawem! Niech góry przyniosą ludowi pokój, a wzgórza - sprawiedliwość! Otoczy opieką uciśnionych z ludu, ratować będzie dzieci ubogich… ». Adwent ludu.

W naszej dzielnicy temat manifestacji i sytuacji w kraju jest tematem wielu rozmów i pojawia się praktycznie przy każdej okazji. Uderza mnie jak bardzo ta sytuacja, wraz z silnymi emocjami, prowokuje głęboką refleksję wśród ludzi i szukanie rozwiązań i gestów, które będą zgodne z Ewangelią. Życie toczy się dalej, mimo i razem z tą sytuacją. A Boże Narodzenie staje się faktem w tym, czym żyjemy. Zakwita sprawiedliwość. Od dołu. Gesty solidarności, dzielenia z tymi, którzy mają mniej, są jak światła, które rozświecają te ciemne tygodnie.
W Wigilię popołudniu poszliśmy do szpitala, gdzie pracuje Flor, kolędować razem z osobami z parafii. Było nas tylko 10. Wielu pacjentów było wzruszonych do łez i dziękowało za przyjście.
W naszej bardzo małej parafii (na Mszy w niedzielę jest normalnie ok.60 osób) to świeccy troszczą się w zasadzie o wszystko. Katechiści przygotowują do sakramentów.
Od paru dobrych miesięcy nie mamy księdza (został oskarżony o wykorzystywanie seksualne i opuścił z dnia na dzień parafię). Czekamy na nowego, który przyjdzie po wakacjach. Ten, który często, czyli raz w tygodniu, przychodzi odprawić Mszę - Sergio, już staruszek - pięknie zaprasza ludzi do wspólnego celebrowania, zawsze daje czas na modlitwy wstawiennicze i dziękczynne wypowiadane spontanicznie. Na ofiarowanie zaprasza zazwyczaj dwoje ludzi do ołtarza, by razem z pateną i kielichem ofiarować Bogu chleb i wino - całe życie, jakie jest, jako kobiety i mężczyźni tej ziemi. Ten gest bardzo do mnie przemawia.

Przed Pasterką rozdano w dzielnicy 130 paczek z żywnością na święta (m.in. ze świeżym kurczakiem ).
Robi na mnie wrażenie, że tak ubogą parafię stać na tak szczodre podzielenie się z innymi...
Tegoroczna Pasterka kipiała radością, a 4 gitary i inne klasyczne instrumenty ją zręcznie wyraziły. W szopce, zanim znalazla sie tam figurka Jezusa, przyniesiona przez jedną z kobiet podczas czytania Ewangelii, leżał cytat z Łukasza: "Duch Pański spoczywa na Mnie, ponieważ Mnie namaścił i posłał Mnie, abym ubogim niósł dobrą nowinę, więźniom głosił wolność, a niewidomym przejrzenie; abym uciśnionych odsyłał wolnymi, abym obwoływał rok łaski od Pana.”
Jeden z młodych, Christian, ze swoim synkiem na ręku, podzielił się podczas echa słowa po homilii, że w tej całej sytuacji, w jakiej jako społeczeństwo się znajdujemy, czuje się osobiście wezwany, by naśladować Jezusa małego i pokornego, który wybrał życie proste i skromne. Mocne.

Panie Jezu, dzieląc nasze zwyczajne życie z Tobą i innymi odkrywamy, że nasza słabość i ubóstwo są prostym kluczem do otwarcia źródeł prawdziwej sprawiedliwości – miłosierdzia, które stale jest gotowe, by "zajaśnieć" w ciemnościach, objawić Twój Pokój bez granic…

Santiago, 12.01.2020